07 września 2017

"Nie oddam szczęścia walkowerem"
Agnieszki Jeż i Pauliny Płatkowskiej


Czasami każdy z nas natyka się na książki, których wolałby nie poznać. W tym przypadku nie było aż tak źle, ale...

~ * ~


Tytuł: Nie oddam szczęścia walkowerem
Autor: Agnieszka Jeż, Paulina Płatkowska
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: kwiecień 2016
Liczba stron: 464
Ocena: 4/10

Kolejny raz postanowiłam sięgnąć po historię pisaną w duecie. W końcu "Klątwa przeznaczenia" wypadła sympatycznie, dlaczego więc nie dać by szansy innym autorkom piszącym w ten sposóbCóż, ta powieść mogłaby być jednym z przykładów odpowiedzi na powyższe pytanie.

Oto Magda – redaktorka w piśmie katolickim, której małżeństwo właśnie się z hukiem i wstydem rozpadło, poznaje Wiktora. Targana dylematami moralnymi, bezradnie się zakochuje i wdaje w romans, który jest rozbujaną huśtawką emocji. Wiktor długo nie potrafi się zdecydować, czy chce stworzyć z Magdą związek, czy wieść życie lekkoducha i bawidamka.
Oto Jagoda – która na łamach prasy kobiecej radzi czytelniczkom w sprawach sercowych. Modelowa matka i żona skrzętnie skrywa przed światem, a także samą sobą, że jej małżeństwo to farsa.
Do czasu. Pewnego dnia niewinny czuły gest dawnego znajomego obudzi w niej pragnienia, o które się nawet nie podejrzewała. Wtedy mąż „postanawia poprawę” i proponuje jej wspólną terapię dla dobra ich związku i rodziny. Ale jak zapomnieć o Jerzym?
Rusza lawina zdarzeń. Przez niemal rok kobiety przeżywają swe miłości i rozterki, którymi dzielą się w mailowych relacjach.

Książka 
Agnieszki Jeż i Pauliny Płatkowskiej jest dość nietypowa. Składa się bowiem głównie z korespondencji mailowej, jaką prowadzą między sobą dwie kobiety, które kiedyś były przyjaciółkami i nagle spotkały się po latach. Od tego czasu, o wszystkim, co dzieje się w życiu Magdy i Jagody dowiadujemy się z listów, jakie do siebie wysyłają. 
Jako że autorkami "Nie oddam szczęścia walkowerem” są dwie panie, to domyślam się, że każda z nich wcieliła się w jedna z bohaterek i pisała w jej imieniu. Na szczęście, udało im się to połączyć w całkiem zgrabną całość. Ich postacie są ciekawie ujęte, realistycznie ukazane i wszystko byłoby cudownie, gdyby nie dwa "małe ale"… Po pierwsze - ta historia jest zdecydowanie za długa i to, co jest tu zawarte w 464 stronach, spokojnie można było zawrzeć w 250, a tak powieść ciągnie się momentami jak przysłowiowe flaki z olejem. Po drugie – choć główne bohaterki to kobiety takie jak my, chwilami naprawdę bardzo mnie irytowały, a podejmowane przez nie decyzje były mało zrozumiałe, przez co trudno je polubić. Rozumiem, że walczyły o swoje szczęście, ale przecież dookoła nich byli również inni, o których wypadałoby pomyśleć (szczególnie dzieci). Momentami aż chciało się nimi potrząsnąć i krzyknąć, żeby się opamiętały. Tylko...może właśnie takie miały być? Wkurzające i egoistyczne? Nie mnie zgadywać, co autorki miały na myśli.

Sam język, jakim została napisana ta książka, jest chwilami zbyt kwiecisty jak na korespondencję mailową. Raczej rzadko używa się w niej rozbudowanych zdań i górnolotnych wyrażeń,  pisze się krótko i treściwie.
Na plus mogę zaliczyć ciekawą okładkę, która przyciąga wzrok, i intrygujący tytuł.

„Nie oddam szczęścia walkowerem” to historia, która przede wszystkim opowiada o sile kobiecej przyjaźni, ale także o poszukiwaniu miłości i odnajdywaniu swojego „ja”. Jest to książka o kobietach i zdecydowanie dla kobiet. I to raczej dla kobiet po trzydziestce, które będą potrafiły zrozumieć problemy, z jakimi borykają się bohaterki tej powieści oraz pojąć dlaczego podjęły takie, a nie inne decyzje. Choć czasami naprawdę trudno je zrozumieć.
Mnie ta książka nie powaliła na kolana, ale cóż, może Wam się spodoba. W końcu dziesiątki pozytywnych opinii w sieci muszą o czymś świadczyć.

Za książkę dziękuję firmie Business & Culture!

1 komentarz:

  1. Przyznam że nie przepadam za książkami które składają się z samych konwersacji. Do tego nie przekonuje mnie to że ta książka strasznie się ciagnie i jeszcze irytujące bohaterki.Trzy razy na nie. Chociaż chociaż z jednym sie zgodze- okładka jest naprawdę ciekawa i myślę że ze względu na nią kupiłabym książę i cieszę się że przeczytałam tą recenzję bo dzięki niej nie popelnie tego błędu :)

    OdpowiedzUsuń

Na blogu korzystam z zewnętrznego systemu komentarzy Disqus. Więcej na ten temat znajdziesz w Polityce Prywatności Bloga.