Autor: Laini Taylor
Tytuł: Córka dymu i kości
Tytuł oryginału: Daughter of Smoke and Bone
Seria/cykl wydawniczy: Córka dymu i kości tom 1
Wydawnictwo: Amber
Tłumaczenie: Julia Wolin
Data wydania: 2012
ISBN: 978-83-2414-158-6
Liczba stron: 400
Cena: 34,5zł
Martyna - moja ocena: 5/10
"Córka dymu i kości" to tytuł niezwykle popularny wśród fanów tego gatunku. Na okładce możemy przeczytać wiele pochlebnych opinii dotyczących książki. Znajduje się na niej również lista najczęściej powtarzających się słów w recenzjach czytelników i krytyków m.in: magia, liryzm, piękny język, literacki klejnot, przebogata romantyczna magiczna opowieść i wiele, wiele innych... Czy słowa te znajdą się również w mojej recenzji? Tego dowiecie się poniżej.
Karou to siedemnastoletnia dziewczyna mieszkająca w Pradze. Nie można jednak nazwać jej normalną nastolatką. Niebieskie włosy, blizny po postrzale, wytatuowane ciało i zwariowana wyobraźnia nie są raczej definicją zwykłego nastolatka. Jednak oprócz tych cech, Karou skrywa wiele sekretów. Najważniejszy stanowi to, że jej magiczne rysunki nie przedstawiają postaci wymyślonych, lecz jej niezwykłych przyjaciół. Dziewczyna bowiem wychowana została przez tajemniczy gatunek zwany chimerami.
Karou zachowuje jednak pozory - chodzi do szkoły, ma złamane serce, a jej najlepsza przyjaciółka Zuzana jest zwykłą śmiertelniczką. Nikt nie wie tylko, że po zrzuceniu kurtyny normalności, dziewczyna pracuje jako dostawca ludzkich i zwierzęcych zębów. Dzieje się tak jednak do czasu, kiedy na jednej z wypraw, niebiesko-włosa nastolatka wpada na okrutnego serafina imieniem Akiva. Od tego momentu wszystko się zmienia...
Laini Taylor stworzyła niewątpliwie coś nowego. Nigdy wcześniej nie czytałam o chimerach, więc zaskoczyła mnie oryginalność pomysłu. Uważam jednak, że potencjał nie został w pełni wykorzystany, ponieważ ja osobiście czułam się znudzona. Nie pomogła tu ani ciekawa kreacja bohaterów, ani oryginalność pomysłu ani tajemniczy klimat. Tym co nie pasowało mi jednak najbardziej, była narracja. Przez większą część powieści czułam jakby psuła ona wszystko. Nie wiem dlaczego było to dla mnie tak mocno rażące i w pewien sposób odpychające, bo przecież wiele autorek decyduje się na narrację trzecioosobową i mi to nie przeszkadza. W tym przypadku jednak nie pozwoliło mi to przenieść się do stworzonego w książce świata.
Kolejnym elementem jest wątek miłosny. Wiem, że wiele osób uważa "Córkę dymu i kości" za jedną z najlepszych powieści z gatunku paranormal romans i bardzo mnie to zaskakuje. Pewnie niektórzy będą się zastanawiać dlaczego, więc od razu rozwieję wszelkie wątpliwości. Dla mnie pomiędzy bohaterami zabrakło po prostu chemii. Były oczywiście lepsze i gorsze momenty, ale przez większość czasu wątek ten był dla mnie niepokojąco nużący. Nie można powiedzieć, że relacja między bohaterami była typowa i przewidywalna, bo taka nie była, aczkolwiek w moim odczuciu nie była to znajomość jaką sama chciałabym przeżyć. Poza tym wydawało mi się jakby na jakiekolwiek uczucia czy emocje ze strony postaci, trzeba było czekać wiecznie. Przez dużą część książki wydarzenia strasznie się wlokły, a uczuć była raptem garstka...
Zdecydowanym atutem powieści była natomiast najlepsza przyjaciółka Karou, czyli Zuzana. Jest to jedyna postać w tej książce, która od początku do końca była przedstawiona w dobry sposób, a wszystkie jej zachowania i wypowiedzi były przemyślane. Dialogi pomiędzy nią a główną bohaterką są dla mnie chyba najlepszym elementem.
Skoro o bohaterach mowa to warto też wspomnieć o Akivie. Czytając recenzję "Córki dymu i kości" znalazłam wiele pochlebnych opinii o sarefinie, więc myślałam, że będzie to jedna z tych męskich postaci, które od razu zdobywają sympatię czytelnika i pozostają w jego pamięci na długi czas. Rzeczywistość okazała się całkowicie inna, bowiem Anioł nie wywoływał we mnie kompletnie żadnych emocji!
Wydarzenia w powieści chwilami ciągną się w nieskończoność, aż ma się ochotę przeskoczyć kilkanaście stron by akcja chociaż trochę nabrała tempa. Oczywiście nie jest tak przez cały czas, wątek Madrigal jest interesujący i z przyjemnością zagłębiłam się w tej historii, jednak to nie wystarczyło by całość się obroniła. Poszukiwanie przez Karou własnej tożsamości także zaliczam do zalet, ponieważ był to dobrze poprowadzony wątek i rozwiązanie okazało się zaskakujące.
W wielu recenzjach czytałam opinie jakoby powieść rozbudzała wyobraźnię czytającego. Ja z wyobraźnią natomiast miałam problem, bo choć jestem w te klocki dość dobra, to tutaj sprawiało mi to wielką trudność.
Styl pani Taylor także do mnie nie przemówił. Opisy nie wpływały na moje wyobrażenie stworzonego przez autorkę świata, a całość wydawała mi się nienaturalnie sztywna.
"Córka dymu i kości" czekała na mojej półce bardzo długo, ponieważ odłożyłam ją sobie "na później", czyli na moment, w którym będę mieć wystarczająco dużo czasu, by przeczytać ją jednym tchem. Okazało się, że to jednak nic nie dało, ponieważ chwilami bardzo zmagałam się z tym dziełem. Nie mam pojęcia co się stało ze mną podczas czytania, ale w pewnych chwilach byłam do tego stopnia znudzona, że chyba więcej emocji odczuwam podczas zbierania grzybów...
Tak czy inaczej po kolejny tom sięgnę chociażby dlatego, że mam go w swojej biblioteczce i grzechem byłoby go nie przeczytać.
Wiem, że moja recenzja nie stawia powieści w zbyt dobrym świetle, zaznaczam jednak, że bywały naprawdę interesujące momenty, które czytało się świetnie. Ja skupiłam się na ukazaniu negatywnych aspektów tej pozycji, głównie dlatego, że większość recenzji, które będziecie mieli okazję przeczytać, będzie pozytywna.
Czy książkę polecam? Nie wiem. Wydaje mi się zresztą, że powieść cieszy się tak dobrą renomą, że nikogo specjalnie zachęcać nie trzeba. Ja z pewnością nie sięgnę po nią nigdy więcej, ale Wy powinniście się przekonać na własnej skórze czy jest to coś w Waszym guście czy też nie. A nuż Wam się spodoba...
"Córka dymu i kości" to tytuł niezwykle popularny wśród fanów tego gatunku. Na okładce możemy przeczytać wiele pochlebnych opinii dotyczących książki. Znajduje się na niej również lista najczęściej powtarzających się słów w recenzjach czytelników i krytyków m.in: magia, liryzm, piękny język, literacki klejnot, przebogata romantyczna magiczna opowieść i wiele, wiele innych... Czy słowa te znajdą się również w mojej recenzji? Tego dowiecie się poniżej.
Karou to siedemnastoletnia dziewczyna mieszkająca w Pradze. Nie można jednak nazwać jej normalną nastolatką. Niebieskie włosy, blizny po postrzale, wytatuowane ciało i zwariowana wyobraźnia nie są raczej definicją zwykłego nastolatka. Jednak oprócz tych cech, Karou skrywa wiele sekretów. Najważniejszy stanowi to, że jej magiczne rysunki nie przedstawiają postaci wymyślonych, lecz jej niezwykłych przyjaciół. Dziewczyna bowiem wychowana została przez tajemniczy gatunek zwany chimerami.
Karou zachowuje jednak pozory - chodzi do szkoły, ma złamane serce, a jej najlepsza przyjaciółka Zuzana jest zwykłą śmiertelniczką. Nikt nie wie tylko, że po zrzuceniu kurtyny normalności, dziewczyna pracuje jako dostawca ludzkich i zwierzęcych zębów. Dzieje się tak jednak do czasu, kiedy na jednej z wypraw, niebiesko-włosa nastolatka wpada na okrutnego serafina imieniem Akiva. Od tego momentu wszystko się zmienia...
Laini Taylor stworzyła niewątpliwie coś nowego. Nigdy wcześniej nie czytałam o chimerach, więc zaskoczyła mnie oryginalność pomysłu. Uważam jednak, że potencjał nie został w pełni wykorzystany, ponieważ ja osobiście czułam się znudzona. Nie pomogła tu ani ciekawa kreacja bohaterów, ani oryginalność pomysłu ani tajemniczy klimat. Tym co nie pasowało mi jednak najbardziej, była narracja. Przez większą część powieści czułam jakby psuła ona wszystko. Nie wiem dlaczego było to dla mnie tak mocno rażące i w pewien sposób odpychające, bo przecież wiele autorek decyduje się na narrację trzecioosobową i mi to nie przeszkadza. W tym przypadku jednak nie pozwoliło mi to przenieść się do stworzonego w książce świata.
Kolejnym elementem jest wątek miłosny. Wiem, że wiele osób uważa "Córkę dymu i kości" za jedną z najlepszych powieści z gatunku paranormal romans i bardzo mnie to zaskakuje. Pewnie niektórzy będą się zastanawiać dlaczego, więc od razu rozwieję wszelkie wątpliwości. Dla mnie pomiędzy bohaterami zabrakło po prostu chemii. Były oczywiście lepsze i gorsze momenty, ale przez większość czasu wątek ten był dla mnie niepokojąco nużący. Nie można powiedzieć, że relacja między bohaterami była typowa i przewidywalna, bo taka nie była, aczkolwiek w moim odczuciu nie była to znajomość jaką sama chciałabym przeżyć. Poza tym wydawało mi się jakby na jakiekolwiek uczucia czy emocje ze strony postaci, trzeba było czekać wiecznie. Przez dużą część książki wydarzenia strasznie się wlokły, a uczuć była raptem garstka...
Zdecydowanym atutem powieści była natomiast najlepsza przyjaciółka Karou, czyli Zuzana. Jest to jedyna postać w tej książce, która od początku do końca była przedstawiona w dobry sposób, a wszystkie jej zachowania i wypowiedzi były przemyślane. Dialogi pomiędzy nią a główną bohaterką są dla mnie chyba najlepszym elementem.
Skoro o bohaterach mowa to warto też wspomnieć o Akivie. Czytając recenzję "Córki dymu i kości" znalazłam wiele pochlebnych opinii o sarefinie, więc myślałam, że będzie to jedna z tych męskich postaci, które od razu zdobywają sympatię czytelnika i pozostają w jego pamięci na długi czas. Rzeczywistość okazała się całkowicie inna, bowiem Anioł nie wywoływał we mnie kompletnie żadnych emocji!
Wydarzenia w powieści chwilami ciągną się w nieskończoność, aż ma się ochotę przeskoczyć kilkanaście stron by akcja chociaż trochę nabrała tempa. Oczywiście nie jest tak przez cały czas, wątek Madrigal jest interesujący i z przyjemnością zagłębiłam się w tej historii, jednak to nie wystarczyło by całość się obroniła. Poszukiwanie przez Karou własnej tożsamości także zaliczam do zalet, ponieważ był to dobrze poprowadzony wątek i rozwiązanie okazało się zaskakujące.
W wielu recenzjach czytałam opinie jakoby powieść rozbudzała wyobraźnię czytającego. Ja z wyobraźnią natomiast miałam problem, bo choć jestem w te klocki dość dobra, to tutaj sprawiało mi to wielką trudność.
Styl pani Taylor także do mnie nie przemówił. Opisy nie wpływały na moje wyobrażenie stworzonego przez autorkę świata, a całość wydawała mi się nienaturalnie sztywna.
"Córka dymu i kości" czekała na mojej półce bardzo długo, ponieważ odłożyłam ją sobie "na później", czyli na moment, w którym będę mieć wystarczająco dużo czasu, by przeczytać ją jednym tchem. Okazało się, że to jednak nic nie dało, ponieważ chwilami bardzo zmagałam się z tym dziełem. Nie mam pojęcia co się stało ze mną podczas czytania, ale w pewnych chwilach byłam do tego stopnia znudzona, że chyba więcej emocji odczuwam podczas zbierania grzybów...
Tak czy inaczej po kolejny tom sięgnę chociażby dlatego, że mam go w swojej biblioteczce i grzechem byłoby go nie przeczytać.
Wiem, że moja recenzja nie stawia powieści w zbyt dobrym świetle, zaznaczam jednak, że bywały naprawdę interesujące momenty, które czytało się świetnie. Ja skupiłam się na ukazaniu negatywnych aspektów tej pozycji, głównie dlatego, że większość recenzji, które będziecie mieli okazję przeczytać, będzie pozytywna.
Czy książkę polecam? Nie wiem. Wydaje mi się zresztą, że powieść cieszy się tak dobrą renomą, że nikogo specjalnie zachęcać nie trzeba. Ja z pewnością nie sięgnę po nią nigdy więcej, ale Wy powinniście się przekonać na własnej skórze czy jest to coś w Waszym guście czy też nie. A nuż Wam się spodoba...
Teraz nie pamiętam, ale oceniłam ją chyba 7/10, ale jak tak czytam co napisałaś to się temu dziwie, bo miałam identyczne odczucia co Ty. No nic wyjdzie w trakcie pisania jak ostatecznie ją ocenie.
OdpowiedzUsuńObawiam się kontynuacji, bo podobno jest gorsza, a przeczytaniu tej jednak jakieś oczekiwania tam mam ;)
Dla mnie kontynuacja była nie do zniesienie przez pierwszych 100 stron, ale później się rozkręciła na szczęście, bo nie wiem czy dobrnęłabym do końca gdyby się nie polepszyło :P
UsuńHmmm, chyba nie przeczytam. ładna recenzja (przede wszystkim długa co jest wielkim plusem ;) ). Sama nie wiem czy przeczytam, może, ale innym razem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
~Zaczytana z www.book-land.blog.pl
A mi się podobała ta książka, nawet bardzo. Trafiła w mój gust, była dobrze napisana. Kontynuacja była o wiele gorsza...
OdpowiedzUsuńin-corner-with-book.blogspot.com
masz rację, jeśli chodzi o świetną renomę książki. bo teraz nawet Twoja recenzja mnie nie zniechęciła.. na "Córkę..." mam ochotę od dawna, ale egzemplarz biblioteki wciąż i wciąż jest wypożyczony!:c
OdpowiedzUsuńJakoś na razie nie mam ochoty jej przeczytać. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam i mi się bardzo podobała.
OdpowiedzUsuń