* * *
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjde4_Vua06ex-B8a3x4fg5gQkNzROEYT5CyOzqmCfV5KYImaQrwkbVSjLV2AlTPPnmue8gG5mGsoNdp0OC15mcvXTI85qlKWJFJeU9u8NlnYrfRYhQ7aFdRM6MsjLcrFC1MPHbYSFv3qs/s1600/love-rosie.jpg)
"To nie była zwykła przyjaźń. Byliśmy nierozłączni, mimo że ciągle nas rozdzielano."
Film wchodzi do kin dopiero 5 grudnia, więc zaproszenie na trzy miesiące przed mocno mnie zaskoczyło. Na początku w ogóle nie wiedziałam, o co chodzi. Nie skojarzyłam tytułu filmu z podpisem na dole zaproszenia o treści "Love, Rosie". Dopiero Sophie z bloga Book Reviews przyszła mi z pomocą i sprawiła, że skakałam pod sufit (i skaczę dalej), gdyż na ten film czekałam niemal od samej premiery trailera. Zabrałam ze sobą na seans Paulinę - moją bliską koleżankę i zarazem wielką fankę Sama Claffina, znanego z roli Finnicka w "Igrzyskach śmierci", a tu grającego głównego bohatera, Alexa. Tak samo jak ja, Paulina była kupiona na samo wspomnienie o tym aktorze i wcale jej się nie dziwię! Niedawno dostała od niego piękny autograf (tak mało brakowało do dostania też numeru! Sami zobaczcie na jednym ze zdjęć poniżej) i obie się z tego cieszyłyśmy :) Wracając do filmu...
Alex i Rosie znają się od dzieciństwa. Są ze sobą niezwykle blisko i snują wspólne plany na przyszłość, wszystko na stopie przyjacielskiej. Planują nawet naukę w tym samym mieście w Stanach. Niestety nie wszystko zawsze się układa. Po nocy ze szkolnym przystojniakem i serii wymiotów Rosie odkrywa, że jest w ciąży. Rezygnuje z planów wyjazdu, by zająć się macierzyństwem i jednocześnie namawia przyjaciela, by jechał i studiował, nie martwiąc się o nią. Długoletnia przyjaźń zostaje wystawiona na próbę. Czy pokona dystans i przetrwa próbę czasu?
![]() |
Takie oto piękne zaproszenie otrzymałam :) |
Fabuła jest po prostu przepiękna. Sama nie wiem, czy brak mi słów, czy też wyleją się ze mnie całym potokiem jak łzy podczas seansu. Żartowałam, że wraz z Pauliną wypłakałyśmy całą rzekę i że jak kogoś podtopi, to wina leży po naszej stronie. Odszkodowania nie gwarantujemy, możemy tylko gorąco polecić Wam wybranie się do kina w grudniu. My z pewnością pójdziemy jeszcze raz i planujemy namówić znajomych. Mnie samej w ciągu ostatniej doby udało się przekonać do filmu już około dziesięciu osób, nie zdradzając na jego temat dużo więcej niż powyższy opis.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjE5GarpZZANk_aBI3NOYtafLj3YUXkQwJJoTFDJVYbCO7uOac29lEw1dGtNFaVtrMQNPMMaziKdZqmR8pGVHAgFTL5NEk1xVQ6kYnxl9BjRc1N7Vx6Lmi-g0c01xrNXrDqBYS_FCQTIic/s1600/autografSamadlaPauliny.jpg)
Podobał mi się może niezbyt oryginalny, ale jakże trafny humor. Zakochałam się w przyjaźni z dzieciństwa, którą bohaterowie prowadzili po cienkiej, ale mocnej linie nad gigantyczną przepaścią. I mimo, że kilkukrotnie omsknęła się jej noga i miała szansę na upadek, to zawsze wracała na swój tor i nie pozwalała na zniszczenie tego, co było tak ważne, ale niewidzialne dla oczu. Jestem oczarowana zestawem morałów, jakie płyną z tej ekranizacji i nawet nie mogę sobie wyobrazić, jak piękna musi być książka. Obecnie na rynku dostępna jest jedynie wersja kieszonkowa, więc polecam poczekać do grudnia na normalnej wielkości książkę, w nowym wydaniu, w związku z którą będę mieć dla Was niespodziankę.
"...będę zawsze, prawdziwie, całkowicie cię kochać."
"Love, Rosie" nie jest komedią romantyczną dla młodzieży. Opowiada historię ludzi, którzy w wieku osiemnastu lat popełnili błędy, za które musieli pokutować kolejne lata. Przyjaciół, zgubionych wśród własnych ścieżek, próbujących odbudować swoje życia i wrócić do momentu, w którym ich drogi się rozeszły. Bratnich dusz rozjaśniających rzeczywistość każdym szalonym pomysłem i szczerym uśmiechem. W końcu pary dowodzącej, że warto walczyć o marzenia i słuchać głosu serca bez względu na cenę.
Przepięknie dziękuję pani Agacie z firmy Rabbit Action za cudowne listowne zaproszenie na tak wspaniały i wzruszający film, a Wam, czytelnikom, zapowiadam, że postanowiłam włączyć się i aktywnie promować film oraz książkę, więc ta recenzja to na pewno nie koniec tematu "Love, Rosie" i Cecelii Ahern.
Och jak zazdroszczę! Książkę uwielbiam jest fantastyczna, naprawdę nie mogłam się od niej oderwać. Już się nie mogę doczekać kiedy obejrzę film, ciekawa jestem ile z książki jest w filmie ;)
OdpowiedzUsuńJa z kolei zazdroszczę, że czytałaś książkę :) Nie przepadam za wydaniami kieszonkowymi, więc poczekam na nią do grudnia w nowym wydaniu i wymienimy się spostrzeżeniami :) A film wyszedł przepięknie, wspaniały wyciskacz łez.
UsuńCzyli jednak opublikowałaś? :) Ja się wstrzymam, bo nie chcę, żeby się do mnie przyczepili :) A moja opinie znasz xD
OdpowiedzUsuńTak, mam współpracę z inną firmą w sprawie "Love, Rosie" i promocji filmu, a dogadałam się z nimi na recenzję wczoraj lub dziś ;) O filmie na pewno będzie tutaj dużo słychać :)
UsuńJuż zazdroszczę!! Uwielbiam takie filmy! Zapisuję sobie datę premiery w kalendarzu, żeby nie zapomnieć :)
OdpowiedzUsuńNie pozwolę Ci o nim zapomnieć :D Na blogu ciągle będzie się coś działo w związku z filmem :)
UsuńPs. A jak udało się zdobyć autograf? ^^
OdpowiedzUsuńPowiem Ci tylko tyle, że jak dalej tak dobrze będzie Paulinie szło jak z tym autografem, to pozna Sama osobiście :)
UsuńWOW! Serio? Ale jak jej się to udało? W sensie jakoś listownie się z nim dogaduje czy ma jakieś znajomości? Możesz napisać na pv :)
UsuńPowinna sama to napisać, ale zdradzę Ci, że ma bardzo dobre znajomości :D
UsuńJakiś czas temu "Na końcu tęczy" bardzo ciężko było dostać, a na allegro cena egzemplarza dochodziła nawet do 100 zł, mam nadzieję, że teraz będzie trochę taniej i będę miała okazję ją przeczytać ;) a do kina też się wybiorę
OdpowiedzUsuńZłapałam w poniedziałek normalną wersję książki, ale za 50 zł i w mocno średnim stanie. Za takie pieniądze niezbyt mi się to widziało, więc wolę poczekać do nowego wydania :) Mam nadzieję, że również spodoba Ci się film.
UsuńSuper recenzja ekranizacji jednej z moich ulubionych książek. Wydaję mi się,że normalna wersja książki może być dostępna w matrasie, ale pewna nie jestem. :)
OdpowiedzUsuńJest w ofercie, ale od jakiegoś czasu "chwilowo niedostępna". Inaczej bym zamówiła na pewno. Cieszę się, że książka też jest tak dobra :)
UsuńNajpierw książka, potem film. W takiej kolejności zacznę.
OdpowiedzUsuńI słusznie. Ja przed filmem nie znalazłam nigdzie książki, a wydań kieszonkowych nie lubię, więc raz postanowiłam odpuścić tę zasadę.
UsuńZdecydowanie kupiłaś mnie tą recenzją! Wiem już od pory, odkąd zobaczyłam zwiastun w zapowiedziach na filmweb, że koniecznie muszę ten film obejrzeć. Najgorszy to ten czas oczekiwania. A Tobie bardzo zazdroszczę obejrzenia filmu na długo przed premierą :-)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Cię przekonałam, gdyż film jest naprawdę warty zobaczenia! Znam osoby, które w ogóle nie oglądają tego typu filmów, a się na nim popłakały! :) I pilnuj bloga, możliwe, że będę miała do zaoferowania zniżkę na kupno książki :)
UsuńO rety, muszę obejrzeć! jeszcze o tym filmie nie słyszałam, ale bardzo Ci dziękuję, dopisuję do listy :)
OdpowiedzUsuńTo mnie jest miło, że udało mi się Ciebie zachęcić. Pamiętaj o chusteczkach na seans! :)
UsuńFilmu nie mogę się doczekać! Jeśli chodzi o książkę też z chęcią bym przeczytała, ale na razie nigdzie nie mogę jej znaleźć :/
OdpowiedzUsuńhttp://zyjemyslowami.blogspot.com/
Poczekaj na książkę do grudnia, będę miała atrakcyjną zniżkę dla czytelników :)
UsuńPiękne zaproszenie dostałaś. Zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam książki, ale jestem ciekawa historii tych przyjaciół.
Wierz mi, że jak pokazałam to zaproszenie w poniedziałek przy rejestracji, to jedna z pań też bardzo się spodobało :) Byłam chyba serio jedną z niewielu zaproszonych w ten sposób :)
UsuńKsiążkę mam za sobą , dlatego muszę koniecznie wybrać się na ten film , a już tym bardziej , jeśli gra w nim Lily Collins ;)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, że czytałaś już książkę! :) Tym bardziej musisz zobaczyć film. Polecasz jakieś inne filmy z Lily poza Śnieżką i "Miastem kości"? :)
UsuńWłaśnie z nią oglądałam tylko Śnieżkę , "Porwanie" (całkiem fajny film) oraz "Miasto kości"i za tę rolę ją pokochałam ;)
UsuńNie słyszałam ani o książce ani o filmie, jednak pewnie teraz z niecierpliwością będę czekała na film:)
OdpowiedzUsuńMam taką nadzieję, ALE pamiętaj, by najpierw sięgnąć po książkę :) Będę miała dla swoich czytelników atrakcyjną zniżkę :)
UsuńStrasznie chcę zobaczyć ten film. Chociażby tylko dlatego, że gra tam Lily, którą uwielbiam! Naprawdę zazdroszczę, że miałaś okazję go obejrzeć wcześniej.:)
OdpowiedzUsuńKolejna osoba mówi o Lily, a Sam? Taki przystojny i genialny aktor :)
UsuńNo dobra, jest przystojny, ale jak teraz sprawdziłam na filmwebie, to widziałam go tylko w Igrzyskach i Piratach. Pewnie po tym filmie zacznę go lubić bardziej. ;)
UsuńUwielbiam tę książkę. Zawsze wracam do niej na życiowym zakręcie. Na pewno nie zabraknie mnie na premierze i straaaasznie zazdoszcze Ci, że już widziałaś ekranizację!
OdpowiedzUsuńWięc szykuj się na seans z nami, bo chcemy z Pauliną iść po raz drugi i wyciągnąć całą naszą grupę :)
UsuńO jeny, już mnie przekonałaś :) Faktycznie, skoro film jest świetny, to książka pewnie okaże się być genialna - chętnie przeczytam i obejrzę :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Cię przekonałam :) Teraz poluj na zniżkę na książkę, która będzie u mnie na blogu :)
UsuńCo prawda nie czytałam jeszcze powieści (widziałam, że wyżej pisałaś o nowym wydaniu w grudniu - wiesz coś więcej na ten temat? ,,Wisi" gdzieś w sieci okładka?), ale film muszę obejrzeć, bo zwiastun ,,kupił mnie" bezapelacyjnie. Poza tym, ostatni gif jest cudny :).
OdpowiedzUsuńNowe wydanie powinno wyjść w okolicy premiery filmu, czyli koniec listopada lub początek grudnia. Zapewne z filmową okładką. Nie wiem tylko, pod jakim tytułem - "Na końcu tęczy" czy "Love, Rosie". Zaglądaj do mnie, gdyż będę miała zniżkę na tę książkę dla czytelników :) Ten moment w filmie był cudny, więc cieszę się, że gif Ci się podoba :)
UsuńZacznę od poznania książek autorki, potem skuszę się na film :)
OdpowiedzUsuńOd której planujesz zacząć? :)
UsuńAle mi okropnego apetytu narobiłaś.Muszę koniecznie przeczytać tę książkę i choć za Lily Collins nie przepadam, to ekranizację na pewno muszę obejrzeć. Tym bardziej, że data jego premiery niemal nakłada się na moje urodziny:))) Szczerze gratuluję obejrzenia przedpremierowego pokazu, jesteś szczęściarą:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci narobiłam apetytu :D Mnie samej ciągle cieknie ślinka na myśl o filmie i ponownym seansie w grudniu :) Lily zagrała serio świetnie, może uda Ci się do niej przekonać :)
UsuńMuszę obejrzeć ten film! :)
OdpowiedzUsuńO nie słyszałam o książce i o filmie.
OdpowiedzUsuńI dawno nikt mi nie narobił takiego smaka na coś :D
Jak mnie to cieszy, że tylu czytelników udało mi się zainteresować :) Poluj za zniżkę na książkę!
UsuńNo nie.. jak to premiera dopiero w grudniu? :(( Taka zachęcająca recenzja, że ja chcę już obejrzeć ten film! Do tego jeszcze taka genialna obsada! Ratunku...
OdpowiedzUsuńNiestety dopiero w grudniu, ale pomyśl - seans w sam raz na Święta i okazja do wzięcia wolnego lub spędzenia ferii świątecznych poza domem :)
UsuńKsiążka jest niesamowita. I myślę, że z filmem będzie podobnie :) Na pewno obejrzę :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, że znasz już książkę! Ja bym już dawno kupiła, gdyby nie to, że nie lubię wydań kieszonkowych - za bardzo męczą mi się oczy.
UsuńDobra co tu duzo pisac. Muszę obejrzec ten film i juz;p
OdpowiedzUsuńJak do tej pory z książek autorki czytałam tylko "Pamiętnik z przyszłości" i bardzo mi się wtedy spodobał. "Na końcu tęczy" mam od dawna na lubimy czytać zaznaczoną chęć zapoznania się z tą pozycją, ale całkowicie o niej zapomniałam. Nie wiedziałam nic na temat ekranizacji, dopóki przez przypadek nie trafiłam na Twojego bloga. Muszę przyznać, ze ta recenzja całkowicie mnie przekonała i nie ma opcji żebym nie zapoznała się z filmem i książką. Zaznaczam, zapisuję i czekam na nowe wydanie książki i oczyiście pojawienie się filmu w kinach;)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę ci! Czekam na ten film od samego początku, bo jestem wielką fanką Lily i już od dawna śledzę jej karierę. Czekam z niecierpliwością, aż film wejdzie do polskich kin!
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM NA MOJEGO BLOGA POŚWIĘCONEGO LILY: http://lily-collins-magic.blog.pl/
Oj, czekam zarówno na nowe wydanie książki jak i na film. Zapowiada się nieziemsko. No i oczywiście gratuluję przedpremierowego seansu! :)
OdpowiedzUsuńprzeczytałam książkę jednych tchem i teraz z utęsknieniem czekam na film ! :)
OdpowiedzUsuńNo niestety ja nie dołączę się do zachwytów nad filmem, może dlatego, że czytałam najpierw książkę i jak dla mnie film strasznie spłycił książkę, pozmieniał dużo rzeczy i sytuacji i niestety ale zrobiony jest typowo pod publikę poniżej 20 lat;/ jedyne do czego nie mogę się przyczepić to do aktorstwa i muzyki, ale sama historia infantylnie poprowadzona, książka stanowczo górą.
OdpowiedzUsuń