21 marca 2021

„Księga Drogi i Dobra” od Ursuli K. Le Guin jako współczesny drogowskaz ku lepszemu życiu

„Cierpię, bo jestem ciałem, gdybym nie była ciałem, skąd cierpienie?”


Kojarzycie, kim był Konfucjusz? To taki chiński filozof, który żył przeszło dwa i pół tysiąca lat temu i był niesamowicie mądrym człowiekiem. Śmiało możemy nazwać go myślicielem, który rozkładał na czynniki pierwsze zagadnienia związane z humanitaryzmem, praworządnością, poprawnością, mądrością i lojalnością. Można rzec, że rozwodził się nad cnotami, którymi ludzie powinni się kierować w swoim życiu.  Ale nie był w tych swoich rozważaniach jedynym.

Mniej więcej w tym samym czasie miał żyć Lao Tzu (znany również jako Laozi). Przypisuje się mu autorstwo Księgi Drogi i Dobra (Tao Te Ching), która została swoistym wyznacznikiem dla ówczesnych władców, a która do tej pory jest niesamowicie aktualna. W oryginale jest ona tekstem również niebywale ezoterycznym, czasami dla przeciętnej osoby zagmatwanym, a taoizm wyziera z każdej jego strony. Ursula K. Le Guin podjęła się swoistej interpretacji Księgi, z zachowaniem pełni przekazu, dodając od siebie również komentarze, które ułatwiają zrozumienie niekiedy naprawdę abstrakcyjnych tekstów.

~*~

Wyobraźmy sobie, że czytamy wiersz. Nie szukamy w nim niczego konkretnego, nie nastawiamy się na nic, podchodzimy do niego z czystą głową. Czytamy pierwsze słowa – nic. Kolejne – też nic. Odstawiamy wiersz na chwilę, bierzemy kilka głębszych wdechów i wydechów, aż w końcu zębatki w naszej głowie przeskakują, a w duszy czujemy taką lekkość i jakby... zrozumienie. Niekoniecznie nas samych, ale przeczytanych wcześniej wyrazów, które, choć pozornie niepozorne, kują nas w żebra i zmuszają do rozmyślania. Nad sobą, nad swoim życiem. Możliwe, że nawet znajdujemy w nich wskazówki, co w sobie poprawić (jeśli umiemy sami przed sobą przyznać się, że jesteśmy niedoskonali), jak zmienić życie na choć odrobinę lepsze. Czego się wyzbyć; może nie potrzebujemy wydawać tylu pieniędzy na niepotrzebne rzeczy? Może zbyt kompulsywnie podchodzimy do kwestii trzymania wszystkiego (i wszystkich) na krótkiej smyczy i jesteśmy zbyt nieufni (co jest całkowicie niepotrzebne)? 

Gdy czytałam Księgę Drogi i Dobra, moje myśli co jakiś czas były zajmowane tego typu rozmyślaniami. Aby dodać tym chwilom odpowiedniego klimatu, zapalałam ulubione kadzidełka i pozwalałam, aby mistycyzm, który mimowolnie wyziera z Księgi, pochłonął mnie, a mądrość z tekstów w pełni zawładnęła duchem i sercem. Brzmi magicznie, prawda? To dlatego, że uniwersalne mądrości mają w sobie nutkę magii, choć zostały stworzone i spisane przez człowieka. Uważam, że każdy z nas ma w sobie taką cząstkę, która rezonuje z magią/siłą wyższą, jakkolwiek to nazwiemy. 

~*~

Język, który wykorzystała Le Guin jest bardzo współczesny. Co lepsze, mamy do dyspozycji tekst zarówno angielski, jak i polski, dzięki czemu w każdej z wersji odkrywamy różne drobiazgi, które czynią dany wiersz wyjątkowym. Nie umiem stwierdzić, które tłumaczenie trafiało do mnie bardziej, ale zdecydowanie znalazłam tekst, który nieustannie mocno na mnie oddziałuje. Trzynasty wiersz, szczególnie w języku angielskim, przeszył mnie na wskroś i co kilka dni do niego wracam, za każdym razem dostrzegając w nim coś innego.

Zdarzało się jednak, że pomimo szczerych chęci, nie umiałam wyłuskać z wiersza niczego dla siebie. Było to jednostkowe, niemniej, miało miejsce. I jest to całkowicie zrozumiałe. Poezja, szczególnie taoistyczna, nawet jeśli zinterpretowana współcześnie, może być trudna. Głównie dlatego, że założenia taoistyczne są dla nas czysto hipotetyczne, a życie przeciętnego Europejczyka różni się od życia przeciętnego obywatela Azji, Chin szczególnie. 

Zdecydowanie jednak jestem zdania, że warto sięgnąć po Księgę Drogi i Dobra Ursuli K. Le Guin, aby chociażby spróbować odbyć tę Drogę, która może nas zaprowadzić w naprawdę ciekawe miejsca. Zawsze są szanse, że wśród tej szarości dnia codziennego dostrzeżemy rozstaje, których wcześniej nie widzieliśmy, a które wskażą nam inny, lepszy kierunek?

Życzę tego sobie i Wam, szczególnie w tych dziwnych, niepewnych czasach. 


What does that mean,

to take the body seriously

is to admit one can suffer?

I suffer because I'm a body;

if I weren't a body,

how could I suffer?

Shameless, Tao Te Ching 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Na blogu korzystam z zewnętrznego systemu komentarzy Disqus. Więcej na ten temat znajdziesz w Polityce Prywatności Bloga.