Tytuł: Opiekunka grobów
Tytuł oryginalny: Grave Minder
Autor: Melissa Marr
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: czerwiec 2013
Liczba stron: 316
ISBN: 9788376742243
Cena: 34,9 zł
Ocena Natalii: 5/10
Ostatnio mam pecha z wygrywaniem książek. Opisy mnie
przyciągają, zaś sama treść dziwnie rozczarowuje. Tak miałam przykładowo z
„Rodziną Wenclów”. Wygrałam też „Dni światła i gwiazd”, ale po recenzji Martyny
naprawdę boję się za tę pozycję zabierać. Mnie zaś w ostatnim miesiącu trafiła
się „Opiekunka grobów” Melisy Marr wygrana na Facebooku od wydawnictwa Replika.
Zaskoczyła, rozbawiła, rozczarowała, a może i wciągnęła…?
Claysville to małe miasteczko, w którym wszyscy wszystkich
znają. Nawet Rebekę, która wiele lat temu, po śmierci siostry, opuściła świat
żywych. Pewnego dnia dochodzi do brutalnego morderstwa na babci Rebeki –
Maylene Barrow. Nikt jednak nie przeprowadza śledztwa. Rebeka dowiadując się o
tym, nie rozumie decyzji szeryfa i postanawia zająć się tym sama. Odpowiedź
jednak zostaje podana jej na tacy, prowadząc drogą do innego, mrocznego świata,
gdzie za każdym zakątkiem czyha na nią śmierć, przed która może obronić ją
tylko jej opiekun. Czy tej dwójce uda się utrzymać dawno zawiązane
porozumienie?
Zacznę od tego, że bohaterowie w ogóle mnie do siebie nie
przekonali. Rebeka była nudna jak flaki z olejem, niemal nieustannie wydawało
się, że nic nie wie, a jednocześnie była momentami dość spostrzegawcza – aż za
bardzo na tak zdezorientowaną osobę. Niezwykle uparta i nawet ja, też kobieta
jakby nie patrzeć, nie potrafiłam momentami zrozumieć jej rozterek „pójść z nim
do łóżka czy nie”. Tym „nim” jest Byron, mężczyzna, którego zna i kocha od lat
i z którym pocałowała się na niedługo przed śmiercią siostry. Używa tego
argumentu za każdym razem, gdy ten wyznaje jej miłość i bezwzględne oddanie. Naprawdę
wydawał mi się takim małym szczeniaczkiem chcącym samodzielnie brykać, ale
jednocześnie będącym na każde (dosłownie!) zawołanie swojej pani. Wita ją w
drzwiach (tu: odbiera z lotniska), strzeże (dlaczego i przed czym – nie powiem,
bo to podstawa książki) i tym podobne… lepszy od Rebeki, ale i tak momentami irytujący.
Znowu pojawił się tak nieprzychylny dla mnie temat zombie. Trochę
go skrytykowałam w recenzji „Lasu zębów i rąk”, którego drugi tom z ciekawości
nabyłam na przecenach. Tutaj też mimo wszystko byłam ciekawa. Autorka w końcu
stwierdziła, że to jej pierwsza powieść dla dorosłych, a skoro tak, to powinna
być dobrze przemyślana. Cóż, może i taka była po części – wiele scen można
byłoby spokojnie wyrzucić i zamiast nich wstawić inne, naprawdę wprowadzające
coś interesującego lub przyspieszające akcję, która często ciągnęła się
naprawdę wolno. Było minimalnie mrocznie. I szczerze mówiąc, po kilku
pierwszych stronach miałam ochotę odłożyć książkę na półkę i nigdy do niej nie
wracać. Ale nie mam tego w zwyczaju + poproszono mnie o recenzję, więc nie
mogłam tego zrobić.
Wydawca reklamuje powieść jako mieszankę fantastyki i grozy.
Tej drugiej nie ma tu na pewno, pierwsza zaś… cóż, jeśli uznać ukryte za szafą
przejście do świata umarłych za element fantastyczny, to może. Mnie jednak to
wszystko wydawało się aż nazbyt ludzkie i w klimacie lochów pod średniowiecznym
zamkiem.
Pomysł też zdaje się być do końca niewykorzystany. Funkcje
Opiekunki Grobów i Grabarza zostały świetnie opisane, ale reszta mocno kulała.
Nie było żadnych momentów, kiedy zastanawiałabym się
gorączkowo, co zdarzy się na kolejnych stronach. Czytałam, bo czytałam, ale bez
głębszego zaangażowania. Nie było tego napięcia. Zresztą wyjaśnienie większości
„tajemnic” na pierwszych pięćdziesięciu stronach też nie posłużyło historii.
Pochwalę za to wydanie i oprawę graficzną. Cudne. Pod tym
względem przyjemnie się po tę książkę sięgało.
Warsztat pisarski pani Marr też jest niczego sobie. Zdecydowanie
lepiej czyta się średnią historię, gdy jest napisana dobrym językiem.
To było moje pierwsze spotkanie z tą autorką, chociaż na
półce czeka pierwszy tom serii paranormalnej – „Królowa lata”. Jestem go
ciekawa, mimo że trochę się na tej pozycji zawiodłam. Wolne tempo akcji, brak
napięcia, bohaterowie nijacy… Niemniej warto przeczytać dla samego pomysłu na
historię. Funkcje i ich opisy są naprawdę ciekawe i wręcz wyszukiwałam ich w
książce. Z tych powodów oceniam książkę na 5/10. A Wy wyczekujcie jej w
bibliotekach!
PS. Wyjeżdżam dziś o 8 rano! Widzimy się za 2 tygodnie! :)
Na powieść poluje już od dłuższego czasu ;) Po Twojej recenzji ochota na nią wzrosła ;)
OdpowiedzUsuńAlbo nie przeczytałaś mojej recenzji, albo masz odmienny gust :)
UsuńA miałam ochotę kupić tę książkę... i już mi ochota przeszła! Okładka cudna i historia też zapowiadała się dobrze, ale skoro mówisz, że nijako, to sobie odpuszczę chyba ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Mai
Radzę po prostu prędzej wypozyczyć ją z biblioteki, zamiast wydawać pieniądze.
UsuńBardzo chciałam przeczytać tę książkę, ale chyba się nad tym jeszcze raz zastanowię.
OdpowiedzUsuńMam tą książkę i teraz się obawiam, czy mi się spodoba...
OdpowiedzUsuńCzytałam "Królową Lata" i jestem ciekawa bardzo "Opiekunki grobów"
OdpowiedzUsuńJa wlasnie mam "Królową lata" na półce, ale nie moge się za nią zabrać.
UsuńFabuła brzmi nawet ciekawie, ale jeśli jest tak jak mówisz, to już sama nie wiem... Zobaczę, jeśli się na nią natknę to spróbuję przeczytać :)
OdpowiedzUsuńMoże być ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Właśnie skończyłam czytać i czuję niedosyt spowodowany brakiem dokładniejszych wyjaśnień. Rebeka bardzo mnie na początku irytowała, ale rozstałyśmy się we wzajemnej sympatii. Mam też niedosyt co do tego co porabiali bohaterowie poza Claysville. Liczę, że inne powieści będą lepiej dopracowane.
OdpowiedzUsuń