05 września 2016

Wybrała się panna z klasztoru na wojenkę:
"Marianna" Magdaleny Wali

Ponownie sięgnęłam po twórczość polskiej autorki, która rok temu swoją debiutancką powieścią wywołała niemałe zamieszanie. W sierpniu ukazała się jej nowa książka pt. "Marianna", za którą bez zbędnej zwłoki postanowiłam się zabrać.   

~ * ~

Tytuł: Marianna
Autor: Magdalena Wala
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: sierpień 2016
Liczba stron: 328
Ocena: 9/10

Magdalenę Walę mogliśmy wszyscy poznać równo rok temu, gdy zadebiutowała na polskim rynku powieścią "Przypadki pewnej desperatki" (recenzja). Czy tym razem historia spodobała mi się równie mocno?

„Marianna” autorstwa Magdaleny Wali to dość zaskakująca opowieść o młodej dziewczynie, której przyszło żyć w trudnych dla Polski i Polaków czasach, kiedy jej ojczyzna gnębiona jest przez trzech zaborców. Właśnie trwa powstanie listopadowe, a ona musi siedzieć w klasztorze, choć jej serce rwie się do walki. Ale przecież młodej pannie to nie przystoi. Młoda panna powinna uczyć się szyć i haftować, a nie marzyć o przelewaniu krwi za ojczyznę. Ale Marianna Pawłowska jest zdecydowanie inna, niż przedstawicielki jej płci żyjące w tamtych czasach. To zdecydowana, odważna dziewczyna, która wie czego chce. Nie w głowie jej błahe rozmowy o niczym i wzdychanie do przystojnych kawalerów, ona chce walczyć w obronie zniewolonego kraju. I tak też robi. Pewnego dnia porzuca bezpieczne klasztorne mury, w których dotychczas przebywała i przebrana za chłopca rusza na wojaczkę. Udaje jej się przeżyć, ale udział w powstaniu odciska znaczące piętno na dalszych jej losach, ponieważ po powrocie do domu musi dokonać wyboru: zostanie żoną pewnego arystokraty (którego nie wiedziała nawet na oczy i nic o nim nie wie) albo kochanką Moskala. Co wybierze i jak jej życie potoczy się dalej?

„Marianna” to historyczny romans z pasjonującą intrygą w tle i tajemniczym duchem białej damy. Jednak przede wszystkim jest fascynującą skarbnicą ciekawostek historycznych, przybliżających nam życie w tamtych czasach. Ach, ten ceremoniał parzenia herbaty, przyjmowania gości i wydawania balu. Czytając te szczegółowe opisy, naprawdę można się wczuć w rolę i uwierzyć, że jest się tam na miejscu i czynnie uczestniczy w każdym z tych wydarzeń. Za to przyznaję autorce ogromny plus i uważam, że to właśnie owe detale historyczne stanowią przysłowiową wisienkę na torcie, która decyduje o jej sukcesie. 
Nie wątpię, że ta powieść okaże się sukcesem, ponieważ zawiera wszystko, co taki sukces gwarantuje: można się przy niej wzruszyć, pośmiać, ale także zadumać się nad tym, jak kiedyś żyło się naszym przodkom.

Polubiłam główną bohaterkę, gdyż to zadziorna dziewczyna, która wie czego chce i z uporem dąży do celu. Umie walczyć o swoje i nie boi się ryzykować. Jej mąż – Michał Sierawski to również bardzo pozytywna postać. Wystarczy poznać go bliżej, by odgadnąć, że pod maską nieprzystępnego, zimnego drania kryje się cudownie ciepły romantyk. Ideał po prostu.
Podoba mi się jak poprowadzony został wątek romansowy, jak ich uczucie stopniowo narastało, by wreszcie wybuchnąć z pełną siłą.

Postacie drugoplanowe też ciekawie przedstawiono. Chyba najbardziej z nich podobała mi się Zosia – pokojówka Marianny, usługująca jej w nowym domu. Świetnie uzupełniały się z Marianną. Polubiłam też matkę Marianny – dzielną kobietę, która dźwigała na swych wątłych barkach więcej niż niejeden mężczyzna. O nowych przyjaciółkach głównej bohaterki – Oleńce i Izabeli - mogę mówić tylko dobrze, ale o dawnej koleżance z czasów klasztornych – Klementynie - nie da się wspomnieć bez zgrzytania zębów. Ta wredna dziewczyna została tak sugestywnie opisana, że ma się ochotę osobiście wydrapać jej oczy za wszystkie świństwa, jakie zrobiła Mariannie. 

Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić, to brak wyraźnego spójnika między pobytem Marianny w klasztorze a powrotem do domu z powstania. Chętnie zobaczyłabym tam jedną, ale wyraźną scenę, która dobitnie wyjaśniłaby nam, dlaczego Marianna tak nagle zdecydowała się na ucieczkę z klasztoru i przyłączenie się do powstania. Nie jest to może nic aż tak istotnego, uważam jednak, że tych parę słów wyjaśnienia byłoby taką kropką nad i, która idealnie dopełniłaby całości.

Dużym plusem jest piękna okładka, która mnie urzekła, chociaż nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Doceniłam ją w pełni dopiero wtedy, gdy dostałam ją w swoje lepkie łapki i przekonałam się, jak staranie jest wydana.

„Marianna” to druga powieść autorstwa Magdaleny Wali. Pierwsza - „Przypadki pewnej desperatki” - to powieść współczesna, ale w niej również znalazł się wątek historyczny. Widać, że autorkę ciągnie do historii i oby tak zostało, gdyż wychodzi jej to znakomicie. Proszę więc o kolejne romanse historyczne, a swoją recenzję podsumuję trzema słowami – POLECAM I CHCĘ JESZCZE!

9 komentarzy:

  1. Uwielbiam! <3 Aż mam ochotę teraz na coś w podobnym stylu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo chciałabym pierwszą część dostać w swoje ręce. Zazwyczaj nie sięgam po podobne powieści, a przydałby się powiew świeżości ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To są zupełnie oddzielne historie! Można czytać niezależnie!

      Usuń
  3. Dużo słyszałam o tej książce i każda kolejna recenzja sprawia, że coraz bardziej skłaniam się do jej zakupu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jako ze to mój najnowszy zakup straszne się ciesze ze tak dobrze jak oceniasz ☺ Musze się czym prędzej za nią zabrać 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Niby ciekawie, ale jednak mnie nie kusi ;)

    Ostatnie dni konkursu: http://nieperfekcyjna-panienka.blogspot.com/2016/08/i-konkurs-niewidzialne-granice.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę, że ta książka przypadłaby mi do gustu. Mam na półce DESPERATKĘ, ale oczywiście nieprzeczytaną...

    OdpowiedzUsuń
  7. Recenzja miło mnie zaskoczyła! Może nawet się skuszę! :)

    OdpowiedzUsuń

Na blogu korzystam z zewnętrznego systemu komentarzy Disqus. Więcej na ten temat znajdziesz w Polityce Prywatności Bloga.