Lubię wkładać kij w mrowisko, więc zacznę od faktu, który oburzy większość miłośników książek – obejrzałam film bez wcześniejszej lektury powieści, na której został oparty. Popełniam ten haniebny czyn.
~ * ~

Nastoletnia Lucinda Price zostaje oskarżona o spowodowanie ogromnego pożaru i wysłana do szkoły z internatem. Tam poznaje dwóch młodzieńców, jeden bardziej tajemniczy od drugiego. Każdy zabiega o jej względy, a dziewczyna sama nie wie, który pociąga ją bardziej. Jednocześnie próbuje zrozumieć, co wydarzyło się tamtej nocy i pozbyć dręczącego ją poczucia winy.
Gdy w końcu dowie się, co łączy ją z dwoma mężczyznami, jej życie wywróci się do góry nogami, a niebezpieczeństwo zdobędzie twarz i kształt. Czy Luce uda się uratować siebie samą i odnaleźć miłość i przebaczenie?

Bohaterowie tej historii, a konkretniej brak jakichkolwiek zarysów charakteru i zwykła nijakość, wołają o pomstę do nieba. Aktorzy pierwszoplanowi zagrali bez większych emocji, poza nieprzemijającym znużeniem wypisanym na twarzach większości i kilkoma epizodami z docinkami między dwoma upadłymi aniołami albo atakami postaci drugoplanowych na Luce. Szczególnie u tych ostatnich można było poczuć je dość wyraźnie, co uratowało w pewnym stopniu moją opinię o produkcji. Główną trójkę i ich historię mogłabym jednak opisać kilkoma słowami: nijacy, wyprani z emocji, aktorzy jednej miny, gorsza powtórka zmierzchowej melancholii. Tylko i aż tyle.

Zakończenie pozostaje otwarte, poniekąd dając znać, że widzowie mogą spodziewać się kontynuacji. Pytanie tylko, jak wiele osób, które widziało ekranizację „Upadłych” rzeczywiście sięgnęłoby po kontynuację losów Luce i dwóch przystojnych upadłych aniołów.
Za możliwość zrecenzowania filmu dziękuję portalowi Duże Ka!
Nie chcę Cię absolutnie zniechęcać do lektury, ale lepiej niż w filmie nie będzie :-/ Jak dla mnie ta historia była słaba kilka lat temu a teraz aż boję się myśleć jaką ocenę bym jej wystawiła. Mimo wszystko wciąż okladka pierwszej części pozostaje jedną z najpiękniejszych jakie widziałam więc chociaż jeden plus dla serii:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
U mnie miestety tez zalega i chyba tak pozostanie... Dobrze ze tego nie ogladalam
OdpowiedzUsuńHm, u mnie książka też zalega i jakoś nie mogę z nią ruszyć. Boję się właśnie tej powtórki z Meyer. "Zmierzch" był fajnym sposobem na zabicie czasu, ale niczym więcej. Może też zacznę od filmu i ewentualnie się zmotywuję. Czy też zniechęcę, bo mi osobiście brak gry aktorskiej ciutkę by przeszkadzał. Dobrze chociaż, że główna trójca jest przystojna, przynajmniej będzie na co popatrzeć :)
OdpowiedzUsuńZostaje pokładać nadzieję w lukach fabularnych i późniejszej chęci zaspokojenia ciekawości XD
Pozdrawiam :*
Szczerze mówiąc od dawna zastanawiam się, czy sięgnąć po lekturę Upadli, a teraz stwierdzam, że powinnam. Dlaczego? Zazwyczaj uważam, że ekranizacja nigdy nie dorównuje książce. Czas się przekonać, czy i w tym przypadku tak będzie.
OdpowiedzUsuń