10 września 2019

"Mroczne wybrzeża", czyli starożytny Rzym i piraci

Najlepsza książka tego lata, która zaskakuje każdą stroną.
Piraci i starożytny Rzym, które wciągają bez końca.
Danielle L. Jensen i jej najnowsza powieść.
Przekonaj się, dlaczego warto ją znać.
~ * ~



Gdy byłam mała, nienawidziłam historii o Piotrusiu Panie i kapitana Haka. Nudziły mnie niewymiernie i jak tylko słyszałam tytuł bajki, od razu uciekałam na drugi koniec mieszkania. Z czasem jednak zaczęłam coraz bardziej interesować się historią piratów, ich zwyczajami i kulturą. Chciałam coraz bardziej zgłębiać ich morza przygód... I wtem poznałam Killiana "Hooka" Jonesa z serialu "Once Upon A Time". Właśnie wtedy moje serce przepadło bezpowrotnie.
Na fali nowego zainteresowania zapragnęłam lektury książek z piratami w roli głównej. Nie mogłam jednak znaleźć nic dobrego, nic, co faktycznie ukoiłoby moją nadzieję i ochotę na porządną przygodę.
Do czasu "Mrocznych wybrzeży" Danielle L. Jensen.

"Wschód nie może spotkać się z Zachodem" - młoda Teriana zna to przykazanie aż nazbyt dobrze. Należy do ludu Maarinów - jedynych ludzi, którzy umieją bezpiecznie przeprawić się przez morze i wiedzą, że daleko za horyzontem istnieje nowy ląd. Fakt ten jednak chroniony jest niczym najświętsza tajemnica. Inaczej Mrocznym Wybrzeżom - Zachodowi z przykazania - mogłaby grozić inwazja i podbicie przez Imperium Celendoru, a to ostatnie, czego Maarinowie pragną.
Gdy przyjaciółka Teriany, dziewczyna z Celendoru, potrzebuje pomocy w ucieczce przed aranżowanym małżeństwem lub śmiecią, piratka decyduje się złamać przysięgę daną ludowi, co pociąga za sobą dramatyczne konwekwencje.
Z kolei legionista Marek, dowódca niesławnego 37. legionu, skrywa sekret, który lada chwila może zostać ujawniony światu, jeśli nie posłucha poleceń senatora Imperium i nie wyruszy wraz z młodą opiekunką mórz na podbój nowych terytoriów.
Jak daleko Teriana i Marek będą w stanie się posunąć? Czy uda im się ocalić życie swoje i rodzin?

~ * ~

1. Starożytny Rzym i morze
Królestwo Celendoru wzorowane jest na starożytnym Imperium Rzymskim. Niemal przez cały okres edukacji najbardziej interesowała mnie właśnie starożytność, więc odnajdując kolejne podobieństwa podczas lektury, co i rusz uśmiechałam się pod nosem. Widać je chociażby już po samych nazwach różnych miejsc, jak i imionach postaci. I tu mamy też jeden jedyny błąd niewybaczalny - tłumaczenie imienia Marcus z oryginału na polskiego Marka, kiedy oryginalna forma miała tak istotne znaczenie dla wydźwięku historii.
Ponadto podział społeczeństwa na plebejuszy i patrycjuszy, wyłonienie z tłumu Senatu, Forum... Jestem zakochana!

2. Piratka i wojownik
Teriana i Marek to jedne z bardziej charakternych postaci książkowych, które miałam okazję poznać w tym roku. Obydwoje są bardzo inteligentni. Obydwoje troszczą się o innych i umieją okazać im dobro. Obydwoje nie szczędzą epitetów, gdy jest to potrzebne. W końcu jednak obydwoje wyruszają na tę samą misję z nadzieją, że ocalą tych i to, co dla nich najcenniejsze. I że w ogóle przeżyją, gdyż przeprawienie przez morza kogokolwiek innego niż Maarinowie może porządnie rozgniewać bogów, a na Terianę zrzucić bardzo niefortunny los.
Jednocześnie ani Teriana i Marek, ani żadna inna postać z książki nie jest tylko biała lub tylko czarna. Wszystkie noszą szaty w odcieniach szarości, zapraszając czytelnika do małej gry pozorów i zgadywanki, kto okaże się dobry, a kto zły i czy w ogóle można wyciągać takie pojęcia na wierzch w odniesieniu do tej historii.

3. Kobieta z charakterem, misją i nieziemską urodą
Teriana jest jednak nie tylko piratką. Cechuje ją niesamowita inteligencja, zadziorność i odwaga. Wiedząc, że Imperium chce zdobyć Mroczne Wybrzeża, które ma przykazane chronić, stara się jednocześnie sprowadzić wszelkie starania wojsk Senatora do poziomu spokojnego morza, jednocześnie wspinając się umysłowo na najwyższe góry. Knuje, planuje, kombinuje, co zrobić, by ocalić życie i pomóc Markowi w realizacji jego zadania, ale jednocześnie nie pozwolić na odbicie Zachodu. 

Co więcej, uroda Maarinów - także więc Teriany - ma jedną wyjątkową cechę. Kolor ich oczu zmienia się w zależności od nastroju. Inną barwę przybierze, gdy są szczęśliwi, a odmienną, gdy płoną gniewem jak morze podczas szturmu. Mnie to porwało. W końcu te zmiany koloru tęczówki były uzasadnione jakoś konkretniej niż w wielu romansidłach - zarówno tych fantastycznych, jak i contemporary. 

4. Romans, który wzburza serca
Ach, żeby tylko serca! Mogę śmiało powiedzieć, że pobudził morze do sztormu, krew do wrzenia, a bogów Zachodu do... cóż, przekonajcie się sami. Iskrzy między nimi równo, więc rozumiem, dlaczego niektórzy mówią o niepewnej chemii. To jest po prostu fizyka! I biologia mórz. I po prostu cud, miód, malina w sercu czytelnika i bohaterów historii jednocześnie! Chociaż nie, aż tak słodko nie jest w tym ich związku, ale, ale, więcej nic nie zdradzam.
 
~ * ~

Po prostu sięgnijcie po "Mroczne wybrzeża" Danielle L. Jensen. Dajcie się porwać falom i wrzucić Was w środek sztormu. Niech w Waszych sercach zagra melodia Zachodu, a słońce wzejdzie nad wzburzonym morzem emocji.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Na blogu korzystam z zewnętrznego systemu komentarzy Disqus. Więcej na ten temat znajdziesz w Polityce Prywatności Bloga.