07 kwietnia 2015

Toksyczna przyjaźń w "Ostatnim pociągu do Babylon" Charlee Fam

Tytuł: Ostatni pociąg do Babylon
Tytuł oryginalny: Last Train To Babylon 
Autor: Charlee Fam

Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: luty 2015

Liczba stron: 320
Cena: 37,9 zł
Natalia - moja ocena: 5/10



Ostatnio zatrzymywałam się na trafionych przystankach, wybierając się w genialne podróże z różnymi, różniastymi pasażerami. W końcu musiał więc nadejść czas na małą wpadkę i pomylenie pociągów. Po przygodzie z Charlee Fam i jej oczkiem w głowie, Aubrey Glass oczekiwałam czegoś co najmniej tak dobrego, jak pisali inni podróżnicy na GoodReads. Szkoda, że jednak nie było aż tak ciekawie.

Aubrey Glass, po kilku latach nieobecności w rodzinnym mieście, w końcu musi postawić w nim stopę ponownie. Jej dawna przyjaciółka popełniła samobójstwo, więc obecność dziewczyny jest niemalże obowiązkowa. Nikt nie wie, co zaszło między Aubrey i Rachel, że pierwsza z nich zdecydowała się zostawić wszystko za sobą i zacząć nowe życie. Dodatkowo Aubrey męczy presja otoczenia, które ciągle przypomina, jaka wspaniała więź łączyła obie przyjaciółki i jaka to szkoda, że tak wspaniała osoba jak Rachel odeszła. A Aubrey nie wie czy powinna ją opłakiwać, czy raczej gorzko się śmiać. Na dodatek nie wie, co zrobić z nieodsłuchaną wciąż wiadomością, którą Rachel nagrała na kilka dni przed samobójstwem.
Po latach wraca, by stawić czoło demonom z przeszłości. Ludziom, miejscom, wspomnieniom. Szczególnie jednemu najważniejszemu elementowi, który złączył i człowieka, i mieszkanie, i niewypieralny z pamięci obraz. Czy powrót pomoże, czy też pogrąży dziewczynę?

Kolejna książka polecana wielbicielom Greena. To mnie z początku nieco zniechęciło, bo mam o GNW zdanie, jakie mam, jednak nie chcę zrażać się po jednej książce. Ostatecznie przekonała mnie rekomendacja Jennifer Echols na okładce, po której tytuły sięgam z przyjemnością. Szykowałam się na przygodę, a tu klops, konduktor czepił się mnie w trakcie drogi, a pasażerowie przedziału nieźle przynudzali. I jak rozpoczynali wątek, to niekoniecznie chcieli go pociągnąć.

Tak, wiele ważnych elementów zostało urwanych bez wyjaśnienia, co niesamowicie mnie zdenerwowało. To nie były rzeczy, których czytelnik może się od tak domyślać. Przynajmniej w mojej opinii nie powinien. Autorka pisała tę książkę z taką, a nie inną historią w jakimś celu, prawda? Jak bezcelowo, to szkoda. Tak to troszkę wygląda z otwartym zakończeniem i niezamkniętymi wątkami. 

Źródło: knitewrites.com
Bohaterowie są różni, ale Aubrey zdecydowanie jest tą główną postacią. W sumie nawet ją polubiłam, ale ciągle napady złości i głupie humory zaczęły mi z czasem grać na nerwach. Nie żeby nie przeszła wewnętrznej przemiany, ale była ona dość jednopłaszczyznowa. Oczekiwałam więcej. Chciałam rozwiązania wątku, który był tak ważny dla całej fabuły oraz postaci Aubrey i Rachel. I nie dostałam jedynej rzeczy, której byłam ciekawa od zapoznania się z opisem z okładki. A skoro jestem już przy R., coś jest w tych sukowatych postaciach, że je lubię. Chyba po prostu łatwiej się je tworzy. Zazwyczaj dostają płytkie problemy, mają blond włosy, tonę mejkapu na twarzy i zgarniają najlepszych facetów. W Rachel coś z tego jest, jednak gdy już wyczułam, że jej osobowość to coś więcej niż płytkie chamstwo i złośliwość, to jej postać została zamknięta, jakby autorka nie chciała ukazać nam jej wnętrza. A ja go potrzebowałam.

Językowo było dobrze. Czytanie nie męczyło, wręcz przeciwnie - dało się szybko przebrnąć przez kolejne strony i to bez trudów, jeśli chodzi o styl autorki. O fabule nie będę znowu wspominać - nie, nie, nie...wyszła. Ale i tak czytało się dobrze

To nie jest zła książka. Ostatecznie podróż "Ostatnim pociągiem do Babylon" była momentami nielogiczna, nudnawa, ale w jakiś sposób dotarła do mojego serducha. Może przez jeden element, który tak mnie zawsze porusza, że nie umiem przejść obok książek z nim obojętnie. Może przez nienajgorszą główną bohaterkę, która stworzyła nie tak zły duet z charakterną jędzą. Jedno wiem na pewno - książki na razie nie mam zamiaru oddawać. Odczekam, ochłonę i sięgnę po nią jeszcze raz - może wówczas inaczej ją zrozumiem. Na ten moment polecam osobom podatnym na wzruszenia i lubiącym główkować jak Sherlock (Martha, może Tobie by się spodobała?). I czytelnikom, którzy lubią książki Alice Sebold ("Nostalgia anioła") - o tak, tym szczególnie.

Za możliwość poznania przeszłości Aubrey dziękuję Wydawnictwu Jaguar. 

14 komentarzy:

  1. z tego co mówisz, z jednej strony jest bardzo fajna, a z drugiej niezbyt... zastanowię się, czy czytać. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam nadzieję na większe BOOM, a tu takie rozczarowanie. Szkoda. Mimo to i tak chce poznać tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też miałam nadzieję na mocne uderzenie, a w efekcie wciąż nie wiem do końca, o co chodziło.

      Usuń
  3. Pomimo wad mam książkę na oku :) Wkurzające główne bohaterki są chyba w co drugiej powieści jaką czytam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka raczej nie dla mnie. Poza tym zastanawia mnie, dlaczego wydawnictwo zmieniło okładkę. Wcześniejsza była zdecydowanie lepsza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcześniejsza była taka sama jak oryginalna, więc zapewne nie udało im się uzyskać zgody na wykorzystanie projektu.

      Usuń
  5. Ksiazke juz posiadam i mam nadzieje,ze mnie nie rozczaruje - oby... Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam tą książkę, kupiłam ją zaraz po premierze, ale póki co, nie czytałam jeszcze żadnej w pełni pochlebnej opinii i trochę mnie to martwi. ;) Nie cierpię powieści z niedokończonymi wątkami czy za bardzo otwartymi zakończeniami, ale przyznam, że "charakterna jędza" jak najbardziej mnie przekonuje! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo nie można mieć o niej w pełni pochlebnej opinii, serio :P Chyba że ktoś lubi urwane historie.

      Usuń
  7. Skoro Twoja ocena nie jest zbyt pozytywna, myślę, że nie zdecyduję się na tę książkę. Nawet okładka do tego nie zachęca.

    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja do okładki nic nie mam, ale bardziej podobał mi się wstępny projekt.

      Usuń
  8. Nie lubię, kiedy autorzy urywają kawałki historii i zostawiają ją na pastwę losu. Nie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakoś nie jestem do niej przekonana - a i z Twojej recenzji widzę, że nie jest to coś, co wbija w fotelik. Rekomendacja Echols mnie akurat by nie przekonała, ponieważ jakoś nie urzekały mnie jej książki. Raczej nie przeczytam - choć kto wie, czasem zmieniam zdanie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zaczynam się coraz bardziej zrażać do książek porównywanych do Greena :(

      Usuń

Na blogu korzystam z zewnętrznego systemu komentarzy Disqus. Więcej na ten temat znajdziesz w Polityce Prywatności Bloga.