02 stycznia 2017

Kto jest najniebezpieczniejszy w mieście?
"Szóstka wron" Leigh Bardugo


Rynek książki – zarówno w Polsce, jak i za granicą, obfituje w autorów, których tysiące, a czasem i miliony, czytelników błaga co i rusz o kolejną powieść. Do tego grona zalicza się m.in. Leigh Bardugo, pisarka, która zasłynęła z Trylogii Grisza.

~ * ~

Tytuł: Szóstka wron
Tytuł oryginalny: Six of Crows
Seria: Szóstka wron #1
Autor: Leigh Bardugo
Wydawnictwo: MAG

Data wydania: wrzesień 2016
Liczba stron: 498
Natalia - moja ocena: 9/10

Ostatnio ukazała się w Polsce jej kolejna powieść – „Szóstka wron”, czyli pozycja spoza pierwszej serii, jednak połączona z nią pewnymi elementami. Jako że czytałam jedynie pierwszy tom Trylogii Grisza, postanowiłam podejść do „Szóstki wron” z podejściem osoby nieobeznanej w tajnikach tego świata, by móc stwierdzić, czy przed lekturą tej nowości trzeba koniecznie znać pierwszą serię autorki. 

Szóstka wron, czyli sześcioro najbardziej niebezpiecznych wyrzutków w mieście, za sprawą namowy geniusza przestępczego – Kaza Brekkera - podejmuje się zadania, które dla większości byłoby niewykonalne. Wszystko to dla niebotycznej nagrody, która każdemu jest potrzebna do realizacji marzeń. Muszą włamać się do niezdobytej dotąd wojskowej twierdzy – Lodowego Dworu, uwolnić zakładnika…i przeżyć na tyle długo, by zdążyć odebrać i rozdysponować nagrodę. Czy desperacja w osiągnięciu swoich celów sprawi, że cała szóstka zakończy misję z powodzeniem? Czy będą umieli współpracować i pozostaną drużyną do samego końca?

Obiecałam, że powiem, czy można czytać tę historię bez znajomości pierwszej trylogii autorki. Skoro wiecie już mniej więcej, o czym będzie ona opowiadać, mogę otwarcie przyznać, że tak, jak najbardziej można, a nawet trzeba. Leigh Bardugo to pisarski geniusz i udowodniła mi to po raz kolejny, sprawiając, że jednocześnie nie chciałam kończyć tej powieści i nie mogłam doczekać się ostatniej strony, by móc sięgnąć po kolejne tomy Trylogii Grisza.

„Szóstka wron” to historia przypisywana do fantastyki młodzieżowej – zakładam, że zawdzięcza to nastoletniemu wiekowi bohaterów. Ci jednak są znacznie dojrzalsi psychicznie niż przeciętni nastolatkowie - poznając ich, dowiadujemy się, jak wiele przeżyli i w jak dużym stopniu doświadczenia z przeszłości ich ukształtowały. Wielu rzeczy nie dostajemy podanych na odsłoniętej tacy, musimy sami doszukiwać się ich między wierszami i słowami bohaterów, co dla mnie stanowi ogromny plus tej historii. Co ważne, cała szóstka to prawdziwe czarne charaktery. Mają różne łagodniejsze cechy, które jednak nie „przeszkadzają” w śmiałym określaniu ich najniebezpieczniejszymi wyrzutkami czy też szumowinami w okolicy.

Żadna z postaci nie została potraktowana po macoszemu, dzięki czemu każdy czytelnik znajdzie w ich charakterach coś, z czym będzie mógł się utożsamić. Być może dlatego zakochałam się tak samo mocno z Kazie, Inej i Ninie, co w Jesperze, Matthew i Wylanie. Chociaż nie, moment, pierwsza trójka przoduje. Kaz dlatego, że po prostu chciałam go przytulić, by mógł w końcu uwolnić wszystkie tłumione emocje. Inej po prostu chwyciła mnie za serce i nie chciała puścić. Miałam ogromną ochotę złapać ją mocno i wspólnie popłakać. Zaś Nina to typ postaci kobiecej, do których zawsze lgnę w książkach – wystarczy tylko wrzucić odpowiednie składniki do garnka… Dowcip, bezczelność, spryt, przebiegłość, nieziemska uroda… et voila! 

Nie mogę jednak nie wspomnieć, że kolejnym elementem odbiegającym od schematu charakterystycznego dla fantastyki młodzieżowej jest mroczna, tajemnicza, niebezpieczna atmosfera i nieustające napięcie. Nie ma przewidywalności. Nigdy nie wiadomo, co się bohaterom uda, a który plan okaże się mieć luki. Dla mnie każdy wydawał się mistrzowsko ułożony i zaplanowany co do najdrobniejszego szczegółu. Czasami jednak pech chciał, że ktoś się potknął lub stało się coś, co nie było planowane i popsuło szyki Wron. Ani razu nie zmniejszyło to jednak mojego zachwytu nad tym, jak inteligentni byli bohaterowie i jak bardzo ta cecha pasowała do każdego z nich

Do tego te opisy walki! Miałam wrażenie, że Leigh Bardugo sama musiała co nieco trenować, by wiedzieć, gdzie, co i jak powinno się zrobić, by szybko obezwładnić przeciwnika.

Jeśli mroczne, zawiłe historie Wam nie straszne, jednak nie lubicie wulgarnego języka, zastanówcie się nad lekturą. Być może nie ma tu zbyt dużo przekleństw, jednak jak już się pojawiają, to z pełną mocą. Moim zdaniem, warto je przecierpieć, by przekonać się samemu, jak unikalny jest styl pisarski autorki. Dawno nie czytałam tak barwnych i szczegółowych opisów i dialogów pełnych idealnie oddanych emocji.

Na pochwałę zasługuje też jakość wydania. Nawet teraz patrzę na przepiękną twardą oprawę z czarnymi brzegami kartek i piękną czerwoną materiałową zakładką. I to wszystko w cenie, za którą normalnie kupuje się książki w miękkiej okładce, czyli 39 zł!
MAG-u, robisz to dobrze!

„Szóstkę wron” mogę śmiało uznać za jedną z najlepszych powieści 2016 roku. Już niebawem ma ukazać się drugi tom i jestem pewna, że odrzucę wszelkie inne lektury w drugi kąt pokoju, byleby tylko móc zasiąść nad kontynuacją tej historii i zagłębić się ponownie w cudownie mroczną rzeczywistość Ketterdamu.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Duże Ka oraz wydawnictwu MAG.
Recenzja została opublikowana na portalu Duże Ka.

3 komentarze:

  1. Dużo dobrego słyszałam o tej książce i może w końcu sama się za nią zabiorę. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Słyszałam, że książka nie tylko dla młodzieży, dorośli również dobrze się w niej odnajdują. Bardzo jestem ciekawa tej historii.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Stoi na półce i czeka na swoją kolej :D

    OdpowiedzUsuń

Na blogu korzystam z zewnętrznego systemu komentarzy Disqus. Więcej na ten temat znajdziesz w Polityce Prywatności Bloga.