16 marca 2015

PRZEDPREMIEROWO, czyli "Hellheaven" - Raven Stark



Tytuł: Hellheaven
Autor: Raven Stark
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: marzec/kwiecień 2015
Liczba stron: 290
Cena: 
Martyna - moja ocena: 5/10


Fantastyka to nie do końca moja rzecz, zwłaszcza ostatnio. Oddalam się od tego gatunku coraz bardziej i bardziej z każdym dniem. Pewnie nigdy nie sięgnęłabym więc po "Hellheaven", bo nie dość, że określana jest mianem fantastyki, jest to też debiut i to w dodatku polskiej autorki. Okładka i opis mają w sobie jednak jakąś tajemnicę, która przyciągnęła moją uwagę i zmusiła do przeczytania tej książki. Bardzo żałuję, że nie było zbyt warto.

Camille jest nastolatką, której życie z dnia na dzień przeradza się z zupełnie normalnego w istną katastrofę. Dziewczyna zaczyna miewać koszmary, w których pojawia się nieznajoma kobieta zmuszająca ją do popełnienia samobójstwa, jej przyjaciółka znika nagle w niewyjaśnionych okolicznościach, w szkole pojawia się przystojny Max, który od początku wydaje się być dziwny, a w dodatku rodzice bez słowa wysyłają ją do szkoły zwanej Hellheaven. Camille nie ma pojęcia co myśleć o tym wszystkim, a gdy puzzle zaczynają już układać się w jedną całość, okazuje się, że prawda jest czymś zaskakującym i przerażającym jednocześnie.

Nie będę ukrywać, że "Hellheaven" było dla mnie dość trudną lekturą. Książka zaczęła się interesująco i od pierwszych stron można było wychwycić jej potencjał, jednak wykonanie okazało się być o wiele słabsze niż zakładałam.
 

Powiem otwarcie - rozczarowałam się. Dawno już nie byłam tak zawiedziona żadną książką, lecz najbardziej boli mnie chyba to, że z historii, z której można by naprawdę dużo wycisnąć, autorka nie wydobyła praktycznie niczego, co mogłoby być uznawane za świeże.
Zapowiadała się historia owiana tajemnicą i mrokiem, a skończyło się na tym, że jedyne tajemnice, jakie się pojawiły, to te wynikające z braku spójności w tekście.

Autorka rozpoczęła wiele wątków, ale żaden nie został odpowiednio poprowadzony. Pojawiły się zagadki, z których praktycznie ani jedna nie została rozwiązana. Czytając, w mojej głowie pojawiały się tylko kolejne znaki zapytania, które nie zniknęły nawet po przeczytaniu całości. Wydaje mi się, że Raven Stark po prostu przedobrzyła z ilością niewiadomych i zawarła w książce tak wiele sekretów, że później już sama zaczęła się w nich gubić.


"Hellheaven" to w moim odczuciu zlepek wszystkich możliwych do powielenia schematów: szkoła z internatem, przystojny i bogaty chłopak skrywający sekret, bohaterka, która okazuje się być dziedziczką tronu, rodzinne machlojki, itp, itd. Nie było tu niczego, co mogłoby zaskoczyć. Typowa młodzieżówka połączona z fantastyką. A jeśli już o tym mowa...

"Fantastyka" - z czym kojarzy Wam się to słowo? Z nadprzyrodzonymi istotami o potężnej mocy? Mi też! A co można otrzymać od "Hellheaven" w ramach fantastyki? Villianów, o których w całej książce można przeczytać może cztery zdania!
I tu nasuwają mi się pytania: Droga autorko, dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego zamiast rozwinąć jedyny nietypowy wątek w książce, olałaś go skupiając się na rozwijaniu romantycznych relacji między postaciami, między którymi nie było nawet małej, maleńkiej iskierki?!
Naprawdę chciałabym móc to zrozumieć, bo jest to dla mnie olbrzymią zagadką.


Wiecie co myślę? Że może gdyby nie wpisywać tej powieści w ramy fantastyki, nie byłaby ona taka zła. Jeśli autorka stworzyłaby zwyczajną młodzieżówkę, bez tych wszystkich prób wciskania wątków nadprzyrodzonych, byłoby o wiele lepiej. Książkę bowiem czyta się szybko, od czasu do czasu pojawiają się jakieś ciekawe przebłyski i myślę, że nastolatkom mogłoby się podobać. Niestety obawiam się, że w tej formie książka nie zachwyci zbyt szerokiego grona czytelników, bo choć przez całą książkę ciągnie się jakaś tajemnicza aura i niedopowiedzenia, nie zostają one wyjaśnione, a porzuconych wątków jest tyle, co bezpańskich psów.

Pewnie jesteście ciekawi, dlaczego z jednej strony objechałam książkę z góry na dół, a z drugiej oceniłam ją aż (!) na 5. Odpowiedź kryje się w czymś, co da się wyczuć w całej tej powieści, a jest tym młody wiek autorki. Kiedy czytałam początki, przymykałam oko na wiele nieścisłości w fabule, mając przeczucie, że autorka jest bardzo młoda. Widać to w zdaniach, jakich używa, w sposobie pisania, w chaosie, jaki można dostrzec w tej książce i wielu, wielu innych rzeczach. Gdy dowiedziałam się, że autorka podczas pisania tej powieści miała zaledwie 15 lat, zaczęłam patrzeć na całość z troszkę większą pobłażliwością i stąd moja ocena. Nie zmienia to jednak faktu, że na dzień dzisiejszy moje spotkania z literaturą Raven Stark skończą się na tej jednej jedynej pozycji. I nawet pomimo tego, że zakończenie było zaskakujące, ja chyba nie zdecyduję się już na kolejne tomy. O ile, rzecz jasna, zostaną kiedykolwiek wydane.



Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa!

13 komentarzy:

  1. Samobójstwo jest dla mnie dość bliską i niestety przykrą sprawą, więc książkę sobie odpuszczę :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Raven Stark. To jakiś pseudonim artystyczny, więc jakaś debiutantka. Trzeba więc być pobłażliwym...

    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Motyw szkoły z internatem, rodzinnymi machlojkami, dziedziczką tronu i bogatym chłopakiem aż za nadto przywodzi mi na myśl serię o Nocnej Szkole C.J. Daugherty. Ale podziwiam autorkę za odwagę i determinację.;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fabuła książki, jak i jej bohaterowie mnie niestety nie zainteresowali.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam i miło ją wspominam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. 15 lat i brać się za pisanie książki? Dla mnie to nieporozumienie. Uważam, że wydawanie jakiejś powieści byle szybciej, nie patrząc na to, czy jest dobra, to oznaka braku szacunku dla potencjalnych czytelników. Lepiej poczekać, udoskonalić swój warsztat, podszkolić się, poczekać na lepsze pomysły, a dopiero później brać za pisanie "na poważnie" - w końcu te książki ktoś później kupi i wyda swoje pieniądze, więc należy mu się co najmniej dobra książka... Oj, coś czuję, że na pewno po nią nie sięgnę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "ważam, że wydawanie jakiejś powieści byle szybciej, nie patrząc na to, czy jest dobra, to oznaka braku szacunku dla potencjalnych czytelników" - zgadzam się z tą myślą :)

      Zresztą przez wydanie książki bez koniecznej korekty, do której potrzeba czasu - chodzi mi o korektę autorką - to strzał w nogę. Pisarz natrafi na same przykre recenzje i może jeszcze przez to straci zapał do dalszej pracy.

      Usuń
  7. Arghhh, te błędy młodości. :D
    Z całego serca dziękuję, za wytrwanie do końca. Osobiście z każdym dniem zastanawiam się dlaczego akurat na tych, a nie innych aspektach się skupiłam, rozwinęłam wątki tak, a nie inaczej, tu zrobiłam tak, a tam tak... Choć kiedy to pisałam, to wydawało mi się to w porządku, tak teraz wiele rzeczy chciałabym poprawić. Mam wręcz ochotę palnąć się w głowę. Co ja robiłam? Co sobie wtedy myślałam? Trywialność poszczególnych działań mnie najzwyczajniej w świecie dobija...
    Ale kiedy miewam momenty, że chcę uderzyć głową o ścianę, zadaję sobie pytania, czy gdybym pisała książkę dzisiaj to zrobiłabym ją w taki sam sposób? Nie, oczywiście, że nie, bo wiele się zmieniło w mojej głowie. Przez te dwa lata zmienił się mój gust czytelniczy, mój sposób myślenia, po nieustannych dawkach terroryzujących autorów jestem żądna mordu i brutalności. Ale to chyba dobrze, że zaszły zmiany, bo potrafię dostrzec coraz więcej błędów i wiem, nad czym mam popracować, co podszlifować.
    Jeśli, prawdopodobnie będąc tego nieświadoma lub podczas nieuwagi, sięgniesz po kontynuację Hellheaven czy po inne... hmmm, na razie określę mianem "coś", przysięgam, że będzie mnie głupotek, a więcej konkretów. I śmierci. Tak, tę ostatnio wyjątkowo polubiłam, jeśli o jej występowanie w fabule chodzi.
    Gratuluję dotrwania do ostatnich stron, mam nadzieję, że obyło się bez tabletek przeciwbólowych ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak Ty dostrzegasz po dwóch latach pewne błędy i jak sama ujęłaś trywialność poszczególnych wątków, tak ja przyznaję się otwarcie, że gdybym była ze cztery lata młodsza lub po prostu przeczytała mniej książek, moja opinia nie byłaby tak surow. Wszak książkę czytało się szybko i w miarę płynnie. Podkreślam jednak, że książka może znaleźć swoje grono odbiorców i tego Ci mimo wszystko życzę :)

      Usuń
  8. Niestety to częsta bolączka selfpublishingu. Jest pomysł, ale są braki w wykonaniu, które dobra korekta mogłaby wyłapać i skłonić autora do przemyślenia kilku zmian. Ale życzę autorce powodzenia! Niech się nie poddaje :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja sama jak napisałam książkę miałam 15 lat i teraz pluje sobie w brody bo widzę mnóstwo błędów. Moglam zaczekać poprawić to i owo. Więc rozumiem autorkę ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Żałuję, że nieco młodsza ja nie trafiła na tę książkę, bo na pewno bez wahania by po nią sięgnęła. Na pewno znajdzie się szerokie grono czytelników, którym ta pozycja się spodoba, ale ja, niestety, już nie gustuję w takich tematach :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak mało fantastyki w książce fantastycznej?? Nie przeczytam. 15 lat i napisać książkę to dla mnie ogromny wyczyn:)

    OdpowiedzUsuń

Na blogu korzystam z zewnętrznego systemu komentarzy Disqus. Więcej na ten temat znajdziesz w Polityce Prywatności Bloga.