21 maja 2015

Warszawskie Targi Książki 2015 - (foto)relacja

Czym są Warszawskie Targi Książki, nikomu chyba nie trzeba wyjaśniać. Na żadne inne wydarzenie wiosenne nie czekam z taką niecierpliwością i podekscytowaniem. W tym roku nie dość, że po raz pierwszy uczestniczyłam w niemal całych targach (każdego dnia od otwarcia o 10 do 15-19), to doszło mi do tego mnóstwo roboty, gdyż jak część z Was wie, organizowałam m.in. loterię blogerską i późniejsze spotkanie. Była to chyba najlepsza rzecz, jaką mogłam zrobić, gdyż okazało się, że targi są znacznie ciekawsze pod kątem ludzi, którzy na nie przyjeżdżają niż książek, które można kupić.

Było szaro-buro, ale nic nie było w stanie zepsuć mojego dobrego humoru spowodowanego targami w Warszawie.


Tegoroczne targi okazały się dla mnie niezwykle przygodowe i po prostu niezapomniane. Poznałam niesamowitych ludzi, kupiłam kilka książek + wymieniłam i dostałam 3 razy tyle, co kupiłam. W skrócie - dopadł mnie targowy szał.

CZWARTEK



Mam i smycz, i cudną imienną blogerską przepustkę!
Zaczęłam swoją wycieczkę już od czwartkowego ranka. Akurat miałam zajęcia na uczelni do 9:30, więc o 10:10 byłam już przed Stadionem Narodowym. Obeszłam stoiska z tanimi książkami (wyszperałam Bishop i drugie Wszechświaty po 10 zł!), kupiłam rodzince bilety na niedzielę i weszłam na Stadion. Od razu skierowałam się do punktu wydawania akredytacji blogerskich. Osoby odpowiedzialne były chyba dość mocno zakręcone, bo każdemu wydawali inną plakietkę: ja dostałam MEDIA, niektórzy BLOGERZY, a jeszcze inni GOŚĆ. Udało mi się w piątek dodać do moich mediów imienną plakietkę BLOGERZY dzięki bardzo uprzejmemu panu w rejestracji (jeszcze raz dziękuję!). Coś cudnego! Wspaniała pamiątka! Do tego załapałam się jeszcze na smycze, których w sobotę już podobno nie wydawano, a przydały się do noszenia przepustki targowej.

Z plakietką poleciałam do łazienki. I tu zaczęła się moja pierwsza przygoda, bowiem różnica w ikonkach toalet na Stadionie Narodowym polega tylko na tym, że u faceta rozszerzenie bluzki kończy się na brzuchu, a u dziewczyny na biodrach. A ja przyzwyczaiłam się, że facet po prostu stoi w spodniach i tylko dziewczyny mają tak robione swoje symbole. Więc wchodzę do tej, którą zauważyłam. Zdziwiłam się nieco na widok pisuarów, ale pomyślałam, że może koedukacyjna. Gorzej było, jak wychodziłam, bo akurat zdążyło kilku panów wejść. Tylko ochroniarz miał ubaw i śmiał się, że pomyliłam łazienki. Nie zapomnę wyrazu twarzy grupy nastolatków, którzy w momencie, gdy wychodziłam, a oni chcieli wejść, aż się cofnęli i spojrzeli na tabliczkę. I tak rozpoczęłam czwartkowe targi.

Czy stoisko Wydawnictwa Jaguar nie wyglądało przepięknie?
Na początku odebrałam egzemplarze "Nethergrim" i "Następczyni" od Wydawnictwa Jaguar do recenzji, korzystając, że jest czwartek rano i jeszcze nie ma tłumów. Przy okazji popodziwiałam, jak cudnie wyglądało ich stanowisko - był moment, że chciałam dosłownie wybłagać oddanie tej wielkiej atrapy nowej Cass. Następnie zrobiłam pełne kółko, podchodząc do różnych stoisk (po drodze ucinając sobie przemiłą pogawędkę z panią Olgą z Wydawnictwa Filia), zdobywając nowe książki (i opróżniając portfel) oraz zakładki (w tym cudeńka z "Pułapki uczuć" Colleen Hoover oraz serii o Marze Dyer i "Czerwone jak krew" - były do zdobycia tylko w czwartek!). Targowe stanowisko Empiku nie było już więcej tak puste jak w czwartek rano. 
Spodobało mi się, że na targach pokazało się wiele małych wydawnictw, o których nigdy nie słyszałam i miałam okazję po raz pierwszy przejrzeć ich ofertę wydawniczą i poznać nowe interesujące nazwy. Zabrakło jednak też kilku znanych i o ile do nieobecności Wydawnictwa Amber się przyzwyczaiłam, o tyle chętnie zobaczyłabym wśród stoisk Papierowy Księżyc oraz Feerię. Może w kolejnym roku się doczekam. 

Po pierwszym kółku wyszłam na trybuny - minusem tegorocznej organizacji były między innymi one, a konkretnie ich ograniczenie. Można było usiąść jedynie w okolicach kanapy literackiej, więc w razie zmęczenia lub złego samopoczucia po drugiej stronie stadionu, trzeba było przejść dość duży kawał naokoło, by móc przysiąść i dojść do ładu. Płyta stadionu również była zamknięta i w pełni opanowana przez... traktor i robotników. Szkoda, że postanowili ją rozłożyć na części pierwsze akurat podczas targów. Pewnie gdyby nie to, trybuny byłyby otwarte.

Wracając do tematu - na trybunach spotkałam Olę i Magdę z bloga Książkowe Wyliczanki oraz Natalię z bloga Recenzje Natalii. Pogadałyśmy trochę i miałyśmy w planach spacer po targach, ale Olę złapała przeszkadzajka targowa i musiała wrócić do domu. Do końca targów niestety już nie dała rady do nas dołączyć, ale odbijemy to na pewno za rok! :) Pospacerowałyśmy więc trochę z Magdą i Natalią, po drodze spotykając Agnieszkę z bloga Książkowo i również zamieniając kilka słów. W końcu spotkałam się z Patrycją z Książek Widzianych Oczami Patiopei, Kamilą z Książek Milki i Magdą z My Paper Paradise - trochę pochodziłyśmy razem, ale dziewczyny mi w końcu uciekły na stanowisku Empiku (zdążył zrobić się tłum i zgubiłyśmy się nawzajem). Mignęła mi gdzieś Magdalena Witkiewicz, ale nie chciałam zaczepiać jej na środku przejścia jak nawiedzona fanka. O 15 musiałam się zbierać, więc pożegnałam się z Magdą i Natalią i pojechałam na popołudniowe zajęcia na uczelni, "po drodze" odstawiając do domu zgarnięte książki. 

Zdobycze z pierwszego dnia targów. Na szczycie stosu zakładek - cudo z empikowego stoiska <3
I w czwartek miałam jeszcze plakietkę MEDIA. Blogerem zostałam dopiero w piątek :)

Do końca dnia umierałam na ból pleców, ramion i nóg - od noszenia tylu książek, ile musiałam dźwigać przez te kilka godzin, naprawdę nie miałam już siły kompletnie na nic (nie pozostaje mi nic innego, jak podziękować prowadzącej pani doktor za wyrozumiałość). Ale wiecie co? Ból poksiążkowy to najpiękniejszy ból pod słońcem - bo daje mega satysfakcję i radość, że jedna z naszych największych pasji może aż tak wciągnąć i dać takiego kopa adrenaliny, że żadne zmęczenie nie powstrzyma od dalszej zabawy :) A jak już połączenie pracy i hobby daje takie efekty...


PIĄTEK


Piątek przebiegł bardzo podobnie do czwartku. Przyjechałam po 10, na stoiskach z tanią książką kupiłam mamie książkę Sandry Brown, w antykwariatach na parterze wypatrzyłam Babci "Idiotkę" Hanny Bakuły i przez resztę dnia kręciłam się po targach z Magdą i Natalią. Znowu zajrzałam na stanowisko Wydawnictwa Filia, tym razem po torbę z napisem "Nie czytasz? Nie idę z Tobą do łóżka!" - niech facet wie od razu, którędy prowadzi droga do mojego serca :) Magda dzień wcześniej złapała bardzo fajną akcję portalu Granice.pl, polegającą na szukaniu odpowiedzi na pytania zebrane na kartce, każde skierowane na inne stoisko i inne wydawnictwo. Można było poznać w ten sposób kolejne mniejsze i większe wydawnictwa i zastanowić nad kupnem nieplanowanych tytułów. Ja się jednak nie skusiłam. Niestety losowanie było dopiero o godzinie 15, a ja musiałam się zbierać przed ok. 14. Zanim jednak ponownie opuściłam targi, znowu spotkałam Patrycję, Kamilę i Magdę, a przedtem ogarnęłam wspólnie z Magdą miejscówkę na sobotnią loterię blogerów. Wybrałam się też na warsztaty kreatywnego pisania, ale na miejscu okazało się, że zostały urządzone pod grupę gimnazjalno-licealną, więc czym prędzej opuściłam salę.


SOBOTA

Takie miałyśmy nagrody. Tylu sponsorów! Dziękujemy!

Sobotnie targi zaczęłam jeszcze wcześniej, bo o godzinie 9:30, spotykając się z Magdą przed stadionem i odbierając od Mai książki na loterię blogerską, przekazane przez firmę Business & Culture. Zaniosłyśmy pierwsze 40 cudeniek (od Mai oraz w moim plecaku i torbie) na umówione miejsce spotkania na trybunach. Gdy przyszła Natalia, poleciałyśmy na stoiska, by wziąć ustalone z wydawcami książki tuż przed wydarzeniem. Tak uzyskałyśmy ponad 80 książek. O 10:30 powoli zaczęli schodzić się blogerzy. Poczekaliśmy do 10:50 i rozpoczęliśmy pierwszą warszawską loterię blogerską! Niespodziewanie dostaliśmy prezent od Wydawnictwa Agora, z którego przesympatyczna pani przyniosła nam 9 egzemplarzy do rozdania między sobą. Przepięknie dziękujemy!
Wydaje nam się, że poszło dobrze, z opublikowanych już relacji uczestników loterii również wynika, że było super, więc akcja okazała się bardzo udana :) Wiemy już, czego za rok dopilnować i co zmienić, o ile znowu uda się nam coś zorganizować. Dziękujemy wszystkim blogerom za obecność! Cieszymy się, że w końcu udało nam się Was poznać :) Dziękujemy również A.M. Chaudiere, autorce "Niewolnicy" (książka widoczna na zdjęciu powyżej, autorka - na zdjęciu poniżej) za udostępnienie drugiego egzemplarza do loterii oraz późniejsze autografy :) A prywatnie - Anka, i tak Cię zabiję, że tak szybko mi potem uciekłaś! 


Ja (Natalia) z Magdą-Barwinką jako organizatorki loterii. Właśnie coś losowałam z torby.
Zdjęcie od Darii z bloga Book Reviews.
Ola z bloga NatBlue.eu i ja. W końcu uwieczniłyśmy nasze spotkanie.
Zdjęcie od Oli Pieńkos z NatBlue.eu.
A.M. Chaudiere podpisująca "Niewolnicę".
Zdjęcie od Natalii Łubińskiej z Recenzji Natalii.
I w końcu mam zdjęcie z Anią (A.M. Chaudiere) <3
Zdjęcie od A.M. Chaudiere.
Po skończonej loterii zaczął się rajd po stoiskach z pytaniami od Granicy.pl. Znowu minęłyśmy jedno z wydawnictw i musiałyśmy robić drugie koło. Na szczęście szybko poszło i nasze odpowiedzi szybko trafiły na stanowisko portalu, a my o godzinie 13 poleciałyśmy do kolejki czekającej na Flanagana (spotkanie na stoisku Jaguara miało zacząć się ok. 14). Magda zajęła miejsce, a ja poszłam przywitać się w Wydawnictwie Otwartym i kupić "Oskara i panią Różę" - zapomniałam wziąć własnego egzemplarza z domu, a nie chciałam przegapić autora, który gościł na targach. Pech chciał, że podpisywał książki w tym samym czasie co Flanagan i Ahern, a ja nie umiałam się sklonować. Ale o tym za chwilę.


Taki drobny, prześwietlony dowód wywiadu. 
Zdjęcie autorstwa Barwinki z Książkowych Wyliczanek.
W kolejce do Flanagana zostałam kilkukrotnie zaskoczona. Najpierw liczbą osób, które dochodziły non-stop do kolejki (wg wydawnictwa przyszło ok. 900 osób w samą sobotę na WTK), następnie (gdy Magda wróciła przed 14 od Elżbiety Cherezińskiej) dołączył do nas Mariusz z Książek w Pajęczynie, potem zadzwoniła pani z Czwartego Programu Polskiego Radia w sprawie wywiadu, którego udzieliłam 10 minut później na temat spotkania blogerów i tego, co robimy jako recenzenci na targach (ktokolwiek słuchał, ktokolwiek wie?) i w końcu dowiedziałam się od 12-letniej Martyny z bloga Druga Strona Książek, stojącej przed nami w kolejce, że jest fanką Książkowego Kocha, Nie Kocha. Jej mama była chyba w lekkim szoku, tak samo jak Martynka, gdy podarowałam jej książkę na wieść o urodzinach. A ja się tak rozczuliłam, że miałam do końca weekendu świetny humor.
W końcu dotarłam do Johna Flanagana (i Agnieszki z Jaguara, którą w tym miejscu gorąco pozdrawiam!).


Taaakie tłumy w kolejce.
Podobno w samą sobotę na targach Flanagan przyjął 900 osób!


Ja i Mistrz Pióra Fantastyki.
Zdjęcie zrobione przez Mariusza z Książek w Pajęczynie.
Autograf, wisiorek i w tle plakat.
Następnie poleciałam biegiem do Schmitta, ale okazało się, że niedługo zamykają autografy i że autor zgodził się podpisać kolejne książki na innym stoisku za kilkadziesiąt minut. Pobiegłam więc z Magdą na losowanie książek na Granicach i zgarnęłam "Przez trzy Ameryki" Tomasza Gorazdowskiego, po czym biegiem wracałam do Schmitta... gdzie kolejka była już pokaźna i za mną również szybko urosła.


Ludzie przede mną.


Ludzie za mną. Kolejka ciągnęła się duuużo dalej.
Opłacało się czekać 1,5 godziny! Eric-Emmanuel Schmitt po podpisaniu specjalnie kupionego "Oskara i pani Róży".
Swój wiekowy egzemplarz w natłoku obowiązków zostawiłam w domu. I udało mi się chwilę porozmawiać po francusku. Podstawy, bo podstawy, ale były!
Zdjęcie zrobione przez Patrycję z Książek Widzianych Oczami Patiopei.















Takie ładne stoisko Wydawnictwa Znak i Otwartego.
Wcześniej, zanim dotarłam jeszcze do Flanagana i Magda pobiegła zająć kolejkę, podeszłam do Wydawnictwa Znak tuż naprzeciwko Jaguara. Po pierwsze - by kupić "Oskara i panią Różę" z racji mojego w/w gapiostwa. Po drugie - myślałam, że spotkam kogoś, z kim współpracuję w Wydawnictwie Otwartym. Poznałam w ten sposób Bartka i chwilę pogadaliśmy, przy czym nie mogłam wyjść z podziwu dla atrapy "Maybe Someday". Jak ja chciałabym ją mieć w domu!
Kolaż i zdjęcia autorstwa Mariusza z Książek w Pajęczynie.

Po spotkaniu ze Schmittem puściłam się biegiem na trybuny na umówione spotkanie blogerów. I tu frekwencja nie porażała - nazajutrz okazało się, że w tym samym czasie odbywało się drugie spotkanie i nikt nie raczył dać nam znać, że część osób zapisanych na wydarzenie nie przyjdzie, bo poszli gdzie indziej. Poczułyśmy się trochę z Magdą, jakby nasze spotkanie zostało uznane za gorsze, ale z perspektywy czasu z pewnością tak nie było - śmiechu było co nie miara, podobnie jak nowych znajomości. Na chwilę wpadła do nas autorka "Na psa urok" - Anna Sokalska, której wspomnianą książkę będziecie mogli niedługo wygrać. Pogadaliśmy, porobiliśmy zdjęcia na pamiątkę, pośmialiśmy się, a przede wszystkim - lepiej się poznawaliśmy. Nie sądziłam, że będę się tak dobrze czuła wśród nowo poznanych ludzi, ale w efekcie wyszłam ze spotkania w doborowym towarzystwie i z genialnym humorem. Wieczór zakończyłam z Magdą vel. Barwinką, Natalią i Magdą W. (Kerach z BookGeek.pl) w pizzerii, przy kieliszku białego wina. 


Rozmowy pełne uśmiechu i emocji. Robiło się trochę chłodno.
Zdjęcie od Mariusza z Książek w Pajęczynie.
Od lewej: ja, Magda vel. Barwinka i Natalia Ł.
Zdjęcie od Mariusza z Książek w Pajęczynie.

NIEDZIELA



Trochę ludzi na wymianie było... 
Z szarym plecakiem po lewej stronie zdjęcia - moja Mama.
W niedzielę specjalnie wstałam wcześniej i na targach byłam już ok. 9:30. Wiedziałam, którędy wejść, by mnie wpuścili jako blogera przed otwarciem targów i wjechałam na samą górę, by zająć miejsca w kolejce na wymianę blogerską. Gdy przyszłam, jedna osoba już czekała. Niedługo po mnie przyszła Ewa z bloga Dune Fairytales, jednak zatrzymałam za sobą sześc miejsc: trzy dla rodzinki, trzy dla znajomych. W efekcie okazało się, że przydałoby się ich wstępnie osiem, a tak w ogóle to trzynaście, ale nie mogłam aż tak zaszaleć. Wymiana rozpoczęła się o 11 i znowu pojawiło się to samo rozczarowanie co rok temu - wolontariusze najlepsze egzemplarze wzięli dla siebie przed wpuszczeniem ludzi na salę. Miałam jednak szczęście i to, na czym mi zależało, zdobyłam później. Po prostu wiedziałam, gdzie się zakręcić (dziękuję przemiłej pani z wymiany, która zdradziła mi sekret na zdobycie "Obcej"!). Siostrę z dziadkiem odesłałyśmy po pierwszych 30 minutach do domu, bo dziadek był zmęczony (z pierwszymi dziesięcioma książkami z wymiany, oczywiście). Pokręciłam się z mamą jeszcze do 12:20, po czym  z pięcioma wyniesionymi książkami zostawiłam ją w sali i pobiegłam na spotkanie z Kubą Ćwiekiem. Jego "Kłamca" i "Chłopcy" są po prostu niesamowici! Pech chciał, że akurat miał mazaka na wyczerpaniu, ale autografy we wszystkich trzech częściach "Chłopców" są. Okazuje się, że czwarta i ostatnia wychodzi na jesieni - już wiem, co będę kupowała i czytała po wakacjach :) Przy okazji dowiedziałam się, że niedawno było spotkanie z Kubą w W-wie. Niestety jak zwykle tak cudne spotkania organizowane są w tygodniu, więc przy rozkładzie zajęć na mojej uczelni pojawienie się na nich graniczy z cudem.


Autograf w pierwszej części.
Konia temu, kto odczyta mi słowo między "Dla Natalii" (zakochałam się w charakterze pisma przy moim imieniu) a podpisem autora.
Po Ćwieku pobiegłam szybko na Granice.pl oddać zgłoszenia na loterię, do której kartki przyniosła mi i Mamie Magda jeszcze przed wymianą. Wracając po Mamę do sali z wymianą, kupiłam sobie i jej paczki fiszek po 5 zł: dla mnie brytyjski kontra amerykański, dla niej - hiszpański. Z wymiany wyniosłyśmy łącznie 25 książek, bo mama wchodziła 2 razy (jedną piątkę wyniosła i zaraz drugą wniosła, by móc wynieść kolejne pięć). Szybko pognałyśmy na stanowisko Granic na losowanie. Akurat najciekawsze pozycje zostały nam zabrane (po co facetowi babska książka?), więc postanowiłam wziąć "Wróć, jeśli pamiętasz" Gayle Forman, zaś Mama wybrała "Kokainową miłość". Jako że w niedzielę losowanie trwało do oporu, a na półkach nic więcej nas nie interesowało, podziękowałyśmy i poszłyśmy dalej. Myślałam, że spotkam się jeszcze potem z Magdą-Barwinką, Kerach i Mariuszem, ale niestety nie udało się. 


Kusiła mnie ta torebka, oj, kusiła! W końcu jestem fizjoterapeutką.
Tylko cena mnie zniechęciła...
Zdjęcie od Mariusza z Książek w Pajęczynie.
Przed wyjściem z odgrodzonej strefy z Granicami zgarnęłam wspomnianą "Obcą" Diane Gabaldon <3. Dopiero wtedy zrobiłam z Mamą kolejne 1,5 koła po stadionie. Dokupiłam dla siebie "Nieludzi" Kat Falls w Empiku, u Sonii Dragi dwie książki Francoise Chandernagor po 10 zł; "Dzieci Aleksandrii" i "Damy Rzymu" oraz w Olesiejuku najnowszego Greena "Will Grayson, Will Grayson" dla siostry. Mama obskoczyła stanowisko Prószyńskiego, Sonii Dragi i Czarnej Owcy. W Filii zastanawiałyśmy się nad najnowszą książką Krystyny Mirek - tutaj muszę wychwalić Wydawnictwo ponad wszystkie, bo specjalnie na targi przywieźli kilka czerwcowych premier. O ile "Zakręconych" Emmy Chase kupiłam jeszcze w czwartek, tak od "Francuskiej opowieści" Mirek się wstrzymałyśmy i teraz bardzo żałujemy. Szkoda, że inne wydawnictwa nie przyjęły podobnej taktyki, bo miałyśmy wiele czerwcowych premier na oku. 
Przed wyjściem dostałam jeszcze telefon od Natalii Ł., że ma dla mnie prezent od Kasi, poznanej w sobotę na spotkaniu blogerów, z którą udało mi się zamienić kilka słów na wymianie. Dotarłam na miejsce, przywitałam się z Mileną z Granic i odebrałam prezent, którym okazały się być "Czerwone liście" Paulliny Simons! Pięknie, pięknie dziękuję za to cudeńko

Około godziny 14:30 nadszedł najwyższy czas, by zwijać się z targów. Obie z Mamą byłyśmy zmęczone i obolałe od plecaka, toreb na ramionach i torebek w rękach, więc postanowiłyśmy pożegnać tegoroczne targi. W domu byłyśmy po 15, wprawiając całą rodzinę w osłupienie na widok ilości książek zebranych na stole ze wszystkich 4 dni. Okazało się, że i tak zapomniałam o umieszczeniu 3 w ogólnym stosie i 2 w tych pomniejszych. Łącznie wyszło nam 56 książek, z czego 2 dla Dziadka, 1 dla Babci, 1 dla Siostry - i reszta moja i Mamy. Z tych wszystkich kupione było tylko 19 + 2 opakowania fiszek. 

Ujęcie tegorocznych zdobyczy. 56 książek (nie wszystkie na zdjęciu) <3 Stos wstawię w weekend!
Podsumowując, promocje nie porażały - znacznie bardziej opłaca się kupować w internetowych dyskontach książkowych jak aros.pl czy dedalus.pl. Minusem również był straszny tłok w weekend, szczególnie w sobotę. Gdybym nie miała torby i plecaka i nie mogła robić tarana w tłumie ślimaków, za nic nie wyrobiłabym się do wszystkich kolejek. Na plus zaliczam ciekawych autorów, chociaż o wielu dowiedziałam się po fakcie, spotkania z wydawcami, a przede wszystkim fakt, że Warszawskie Targi Książki ściągają ludzi z całej Polski i nawet spoza granic, dzięki czemu miałam okazję poznać naprawdę niesamowite osoby. Dziękuję wszystkim raz jeszcze za wszystkie rozmowy, znoszenie mojego paplania, Wasze własne paplanie - to było cudowne!

WTK niezmiennie pozostają moją ulubioną polską imprezą książkową. W tym roku zamierzam pojawić się również na targach w Krakowie, ale czas pokaże, co z tego wyjdzie. Może wówczas zrozumiem te wszystkie zachwyty na tamte targi i narzekania na te. Dla mnie sukcesem była loteria i spotkanie blogerów i wydawców, a że przy okazji nawinęły się książki - to jeden wielki plus

Wszystkim niezdecydowanym na kolejne lata polecam zastanowić się nad WTK 2016. Ja na pewno będę i z ogromną przyjemnością poznam kolejne osoby. Tymczasem - do zobaczenia na Stadionie Narodowym za rok! I może wcześniej w Krakowie i gdzieś jeszcze? :)

29 komentarzy:

  1. Cudownie opisałaś te targi, poczułam się, jakbym była tam z całą resztą blogerów i autorów. Niestety w tym roku nie udało mi się zorganizować w odpowiednim czasie, ale mam nadzieję, że widzimy się za rok! :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Super relacja! :) Aż żałuję, że w tym roku na WTK się nie pofatygowałam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jednym słowem - działo się! I bardzo fajnie :) Szkoda, że mnie w tym roku nie było, no ale siła wyższa. Za rok może się gdzieś tam spotkamy w kolejce po autografy ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie! Już się zastanawiam, jacy autorzy przybędą :)

      Usuń
  4. Ale relacja! Szczegółowa i kompetentna. Wspomniałaś o wielu kwestiach, o których ja zapomniałam. Trochę miejsca u Ciebie zajmuję, wielkie dzięki :) Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że Martyna z kolejki do Flanagana (nie pamiętałam że tak ma na imię) parokrotnie brała u mnie udział w konkursach :) Świat jest jednak mały. To były piękne targi, myślę, że w sumie wypadły najlepiej z tych, na których do tej pory byłam. Jeśli będziesz jechać do Krakowa wybierzemy się razem (o ile będziesz chciała). Co do wyższości jednych targów nad drugimi... nienawidzę takich porównań i nie rozumiem jak można je porównać - inny klimat, inni ludzie, inna organizacja: ale obie imprezy równie inspirujące :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy aż nie nadto szczegółowa ;)
      Jeśli będę jechać do Krakowa, to tylko z Tobą! Chcę w końcu sprawdzić na własnej skórze, jak to jest z ich targami.

      Usuń
  5. Świetna relacja - taka szczegółowa ;)
    Mam nadzieję, ze pojedziesz do KrK ;)
    ps. Zdjęcie, gdzie jesteśmy we trzy- robił Mariusz

    OdpowiedzUsuń
  6. No i pupa, po targach dowiedziałam się o tych plakietkach. Dostałam media :/ No i nic sobie nie kupiłam na targach T.T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W czwartek gość za bardzo nie chciał wydawać "blogerów", a w sobotę już nie było nawet smyczy, a co dopiero plakietek.

      Usuń
  7. Świetna relacja :)) Przynajmniej wirtualnie mogłam zobaczyć, jak to wygląda. Zdobyczy widzę mnóstwo *.* Ech, muszę w końcu odwiedzić targi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może uda się za rok, hmm? :) Bardzo chciałabym Cię poznać.

      Usuń
  8. Nie wiedziałam nawet, że były wydawane takie plakietki dla blogerów :o
    Widać, że mega skorzystałaś z Targów, naprawdę Cię podziwiam, że byłaś na tylu spotkaniach z autorami i przy okazji zdołałaś zabrać do domu tyle książek! Życzę przyjemnej lektury ;-) Ja wróciłam do domu z pustymi rękami, ale i tak uważam, że warto było się wybrać. Teraz zastanawiam się, czy pojawię się w Krakowie, czy zaczekam na kolejne warszawskie targi w przyszłym roku. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko 4 spotkania w sumie, więc nic wielkiego ;) Chciałam więcej, ale nie wyszło ;) Za rok będę miała na pewno więcej zdjęć z autorami. Może zadbam o nie już w Krakowie... ;) Jakbyś jechała, to daj znać!

      Usuń
  9. Żałuję, że nie udało mi się trafić na spotkanie blogerów, widzę też, że najlepiej na spokojnie pojechać w czwartek, by potem mieć więcej czasu, gdy przychodzą autorzy. ;) Na pewno pojawię się za rok i liczę, że tym razem kogoś spotkam. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No szkoda, szkoda. Było świetnie. Ale nie martw się, nadrobimy za rok :)

      Usuń
  10. Ja niestety nie mieszkam w Wawie od 4-ech lat nad czym bardzo ubolewam :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetna,obszerna relacja.Ja na targi nie pojechałam,chociaż miałam pierwotnie taki zamiar.Chciałam się spotkać ze Schmittem,ale nic . Na targi pojadę za rok . Wybieracie się oczywiście ? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja będę i mam nadzieję, że Martynie też się uda :)

      Usuń
  12. Kurczę, żałuje, że nie dałam rady przyjechać :( Ale za rok nie odpuszczam!
    Btw. mam nadzieję, że uda Ci się wpaść na WTK ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na WTK jestem zawsze :) Strzelam, że chodziło Ci o krakowskie targi - też mam nadzieję, że mi się uda na nie wpaść :)

      Usuń
  13. Gratuluje kupionych książek, ja byłam rok temu na targach, w tym niestety nie mogłam przyjechać do warszawy, jednak mam nadzieje, że w przyszłym roku będę obecna

    http://diamentowe-slowa.blogspot.com ZAPRASZAM DO MNIE

    OdpowiedzUsuń
  14. Fajnie było na targach, cieszę się, że mogłam tam być:))))

    OdpowiedzUsuń
  15. No wiesz - my takie gapy oczywiście musiałyśmy się spóźnić na kilka pociągów :D Ale w sumie to było do przewidzenia ;) A teraz czas odliczać dni do Targów Książki w Krakowie. A poza tym ty lepiej nie umniejszaj mojej roli na tych targach, bo to ja Wam załatwiłam, że ten pan wydrukował naszej czwórce identyfikatory :D
    Poza tym trochę mi smutno, ze nie mogłam przyjść na loterię, ale z drugiej strony nie żałuję, bo dzięki temu poznałam Cecelię Ahern i mogłam ją wypytać o wiele rzeczy. Nadal w to nie mogę uwierzyć :)
    Ale mam nadzieję, ze za rok będzie lepiej (niech otworzą tę płytę główną, bo w tym roku zniechęcili ludzi!) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie umniejszam, nie umniejszam, nie wiedziałam tylko, jak to tam ująć, że biegłam z wywieszonym jęzorem do Was ;)

      Usuń
  16. Super było poznać i hej, wcale nie uciekłyśmy! :D Też skusiłam się na fiszki z serii 100 - wyrazy zdradliwe :) Świetne zdobycze. Super, że zorganizowałaś spotkanie, miło wspominam!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak nie wyszło ono do końca tak, jak chciałyśmy z Magdą, ale za rok będzie lepiej na pewno :)
      Zwiałyście mi z 2 razy!

      Usuń

Na blogu korzystam z zewnętrznego systemu komentarzy Disqus. Więcej na ten temat znajdziesz w Polityce Prywatności Bloga.